Remedium Gdy potaniejesz śród dyskontów. Nie chcesz jeszcze podpalać lontu. Mózg ci pierze washboard. Ratuj się w górski upload. Zacznij na przykład od Giewontu.
Na doła góra Dzień za dniem, jak kra krę mija. Miewasz ochotę na kija samobija. Już nie becz. Już zawyj raczej. Serce kołacze, ale nie dziwaczej. Tam też barany, ale tam Gęsia Szyja.
Na dotarciu Laseczka ci bryka, smyka i skacze. Ach, błysnąć przed nią Karpaczem. Ona taka śliczna, chętna taka I nagle czujesz jej ud drapaka. Na Żabi Koń ją lub na Rohacze !
Zmiana wachty Czyś jest tylko amator, wędrowiec. Czyś predator , Leoś zawodowiec. Głaszczesz swój łeb barani Zamiast być dawno na grani. A twój smyk, ten gzik, właśnie napiera na Wołowiec.
Suche smreczyny Za przyczyną Kalamity i kornika. Zielony las zboczami Tatr zanika. Szarzeje świerczyn dominacja. Górę weźmie buków, jodeł nacja, A przy okazji cały bukiet zielnika.