PoWieF - Pogaduchy Wiersze Fraszki

 PoWieF - Pogaduchy Wiersze Fraszki Please do not spam on my forum. photo santaridesmiley.gif

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

Ogłoszenie

 


#1 2009-02-06 18:39:10

 Ecola

Szefowa

9811742
Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2008-11-27
Posty: 1742
Punktów :   
WWW

OPOWIEŚCI ASYMETRYCZNE

POWIEŚCI DANY KRECIKA I ECOLI - przeniesione z Asymetrii

Polskie realia, styl wenezuelskiej telenoweli, zaskakujące wątki i mnóstwo postaci nie zawsze pozytywnych

TYTUŁ.......(jakieś propozycje?)

Sofia najczęściej przebywała sama.
Tak wolała, zresztą tego lata nie miała towarzystwa. Nie musiała się niczego obawiać: na nieodległej polanie jej matka zbierała zioła, pilnując, by nie zbliżył się nikt obcy.
Woda w strumieniu była chłodna, weszła po pas do wody i zatrzymała się z uniesionymi ramionami i dłońmi splecionymi na karku. Zaczekała, aż tafla się wygładzi, po czym przyjrzała się swemu odbiciu. Po kąpieli wyszła na brzeg, przetarła się niedbale ręcznikiem, pozwalając słońcu, by wysuszyło ją do końca.
Myśli płynęły swobodnie. Położyła się na miękkim mchu i leżąc z rękami pod głową wpatrywała się w błękit. Jej myśli były tak intensywne, że usta poruszały się wraz z nimi i myśl przerodziła się w szept: kocham go.
Sofia , wyczuła coś czego jeszcze do tej pory nie czuła....
Była oczkiem w głowie matki. Ojciec zmarł młodo, przygnieciony konarem drzewa, kiedy wracał do domu, w czasie olbrzymiej nawałnicy. Nic dziwnego, że matka drżała o córkę. Bała się. Wspomnienia z tak nieodległej przeszłości, tkwiły w niej i sen spędzały z powiek. Szczęściem było dla niej, że mąż zostawił nieduży majątek. Dzięki niemu, mogła zapewnić w miarę dostatnie życie sobie i Sofii.
Niemal każdy ich dzień był wypełniony pracą, Matka Sofii - Nadia była zaradną kobietą, wprawdzie miały za co żyć, ale chciała zapewnić lepszą przyszłość córce. Sama wiele umiała, przez co wiejskie kobiety unikały jej, twierdząc, że jest zarozumiała, kiedy jednak chorował ktoś bliski zapominały o uprzedzeniach i biegły do niej po ratunek, nikt tak nie znał się na ziołolecznictwie jak ona.
Przywykła już do tego, że jej unikano, jej największą radością była córka. Starała się cieszyć z drobnych spraw, przekazać Sofii swoją wiedzę, ale ostatnio w jej serce wkradł się niepokój. Z Sofią coś się działo, była nieobecna duchem, zamyślona. Sofia dorastała...
Postanowiła porozmawiać z córką. Czekała na dobrą okazję aby nie zrazić Sofii swoimi pytaniami. Nie wiedziała jak ma się do tego przygotować.
Zbliżały się 18 urodziny córki. Nie był to najlepszy moment ale może..., kiedy będzie jej wręczać prezent, mimochodem zapyta o przyczynę jej zachowania ?
Tymczasem Sofia oddalała się od matki, najchętniej przebywała w lesie, przynosiła zawsze jakieś zioła, bo zawsze pomagała mamie jednak Nadia czuła, że nie po to córka chodzi do lasu, martwiła się, że córka się jej nie zwierza tak jak kiedyś, wcześniej były sobie bardzo bliskie, coś musiało się wydarzyć ... Tylko co? Córka wyraźnie unikała rozmowy.
Sofia wstała dość wcześnie, ranek był wyjątkowo piękny. Robiła wszystko w pośpiechu, jakby bała się, że nie zdąży przed zachodem słońca.
Był to dzień jej urodzin.
- Dokąd wybierasz się Sofii ? - zapytała matka
Zauważyła, że dzisiaj jej córka jakaś radosna, podniecona...
- Idę mamo, nazbierać kwiatów, muszę przystroić swój pokój, przecież dzisiaj...
- Tak, tak, wiem, przecież jestem twoją mamą, poczekam z niespodzianką jak wrócisz, myślę, że to nie potrwa długo ?
- Dobrze mamo, powiedziała Sofii wybiegając z domu.
Sofia ubrana w biało-niebieską sukienkę z koszykiem w ręku, szła a właściwie biegła, wymachując koszykiem i nucąc coś pod nosem.
Obejrzała się za siebie, jakby sprawdzając czy mama za nią nie patrzy i skierowała się...
na polanę za zakolem rzeki, tam go kiedyś ujrzała, serce mocno jej biło, może dziś tam będzie?
Liczyła na to, wiedział przecież, że prawie codziennie tam przychodzi a tym bardziej dzisiaj w tak ważnym dla niej dniu.
Sofia czekała tam na niego chwilę, aż w końcu się zjawił złożył jej życzenia i podarował jej piękny koszyk róż
Była szczęśliwa jak nigdy, ale co powie mamie? Nie będzie mogła dłużej trzymać tego w sekrecie, mama zaczyna już coś podejrzewać.
Ale co tam, teraz nie będzie się tym martwić...
Poszła więc do domu , z dużym koszyczkiem róż ,a tam czekała na nią mama z prezentem urodzinowym .
Zastanawiała się po drodze, co powie, skąd ma te kwiaty, nie wyglądały na urwane na pobliskiej łące. Umówiła się z Danielem późnym popołudniem.
Postanowiła ukryć kwiaty, nie, teraz nie powie mamie...
Daniel był synem znanego winiarza w okolicy. Tradycja winiarstwa sięga w tej rodzinie kilku pokoleń. Stary zamek z podziemnymi piwnicami, położony był na stromym wzgórzu. Poniżej na stokach rozciągały się piękne pola winorośli. Była to okolica przepiękna, klimat sprzyjał uprawie winogron a pobliscy winiarze, chętnie korzystali z rad ojca Daniela, który miał największą wiedzę w tej dziedzinie. Korzystał ze starych zapisków rodzinnych jak i z własnego doświadczenia.
Zaszczepił synowi najpierw miłość do przyrody a w miarę jak syn dorastał, uczył go tajemnicy uprawy winogron.
Jego marzeniem było aby jego jedyny syn ożenił się z Olimpią córką winiarza, którego połacie winogron graniczyły z jego polem.
Zamek popadał w ruinę, jego lewe skrzydło nie było zamieszkałe, wymagało remontu.
Pomimo, że interes kręcił się nieźle, zawsze były inne wydatki, na które łożył pieniądze. Chciał iść z duchem czasu by nie zostać w tyle z nowościami uprawy winogron.
Połączenie tych dwóch winnic, pozwoliło by na realizację jego planów.
Daniel nie wiedział jeszcze o zamiarach ojca. Oliwia bywała u nich w domu ale zbytnio nie interesował się nią. Zawsze z niecierpliwością i skrycie przed ojcem czekał na spotkanie z Sofii.
Dzisiaj są jej urodziny, widział się z nią ale dość krótko. Nie mógł się doczekać późnego popołudnia... i się doczekał na spotkanie z Sofii a na tym spotkaniu Daniel zaproponował jej coś co ją zaskoczyło i zaciekawiło...
Zanim jednak doszło do spotkania, Sofii idąc do domu, myślała jak ma ukryć kwiaty. Wpadła na pomysł, żeby schować je w ogrodzie w krzakach malin.
Tak też zrobiła, ukryła kwiaty i pobiegła do mamy, nie przewidziała jednak, że mama zapyta ją gdzie była tak długo, i gdzie ma te kwiatki które miała przynieść.
Sofii, jakby ignorując pytanie, rozejrzała się po pokoju.
Kwiaty poustawiane w zakątkach pokoju cieszyły widokiem i zachęcały do wąchania. Na stole, przykrytym białym haftowanym obrusem,
stał kosz różnorodnych owoców: jabłek, gruszek, śliwek, winogron.
Wzrok Sofii zatrzymał się na małym pudełku, leżącym obok plecionego kosza, owiniętym delikatną, białą, ażurową wstążeczką.
- To dla ciebie Sofii, powiedziała mama, stojąca obok córki i chwytająca jej każde spojrzenie, pamiątka rodzinna po twojej babci.
Sofii wzięła pudełko w ręce i delikatnie rozwiązała wstążeczkę, jakby bała się, że może go zepsuć zanim otworzy. Otworzyła pudełko i oniemiała. Zobaczyła piękną kolię z białego złota, z trzema diamentami z brylantowym szlifem i turkusem. Chwilę stała tak wpatrzona w to cudo.
-Mamo...., wyszeptała,
- Nic nie mów, choć i daj się uściskać, powiedziała mama.
Sofii wiedziała, że nie uniknie pytań. Usiadły razem przy stole... mama zaczęła z Sofii rozmowę na temat jej urodzin ,i chciała żeby jej ten prezent po babci dał szczęście w życiu.
Sofii kręciła się niespokojnie na krześle, zerkała co jakiś czas ukradkiem na zegarek. Nie może się spóźnić na spotkanie. Musi jeszcze się przebrać.
Matka zauważyła niepokój córki i zapytała wprost:
- Sofii, od dłuższego czasu jesteś jakaś dziwnie niespokojna i nieobecna, czy ja nie wiem o czymś o czym ty wiesz ? nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic - kontynuowała.
Musze jej powiedzieć, inaczej będziemy tak tu siedzieć a już nie mam wątpliwości, że nie mogę dłużej trzymać tego w tajemnicy.
- Tak mamo, dawno miałam ci się zwierzyć ale nie byłam pewna i zaczęły sobie rozmawiać o tym przepięknym prezencie którym dostała od mamy.
Sofii pomyślała jeszcze o Danielu, siedziała jak na szpilkach, bardzo chciała się z nim zobaczyć ale wiedziała, że nie uniknie tej rozmowy, a opowiadanie mamy zaczęło ją wciągać.
Nadia zawsze unikała opowieści o rodzinie, skąd pochodzi, czasem usłyszała coś ukradkiem, ale mama zawsze zmieniała temat, gdy pytała o babcię i dziadka, wiedziała, że musi kryć się za tym jakaś tajemnica. Rodzina Sofii żyła raczej skromnie, gdy zmarł tata Sofii mama dbała o wykształcenie córki, po szkole uczyła jej zielarstwa, prac domowych, szycia. Sofii była inteligentna i szybko się uczyła, ale za pracami domowymi nie przepadała, traktowała to raczej jak przykrą konieczność, i choć wykonywała polecenia mamy, to jednak myślami błądziła gdzie indziej.
Nigdy nie przypuszczała nawet, że rodzina może posiadać taki skarb i dlaczego nigdy o tym nie mówiono? Nadia pomyślała jeszcze, że to córka miała odpowiedzieć na pytania, ale poczeka z tym jeszcze, pora wyjawić skrywaną w sercu tajemnicę.
którą córka jeszcze nie ujawniła, ale już niebawem chce ją ujawnić. Mama Sofii czekała cierpliwie kiedy jej powie.
Wcześniej jednak chciała zachęcić ją, ujawniając kulisy sagi rodzinnej.
Sofii nie na rękę była opowieść mamy, właśnie dzisiaj, kiedy zostało niewiele czasu do spotkania z Danielem.
Nie mogła jednak nic powiedzieć, bo przecież dawno wypytywała o przeszłość rodziny.
Przeniosły się obie do ogrodu, usiadły w ażurowej altanie, przy stoliczku. Pnącze winorośli, zadomowione na dobre, oplatały ją, tworząc zaciszne miejsce, osłonięte od upału i wiatru.
Nadia zaczęła opowiadać:
Twoja babcia jak wiesz, miała na imię Kinga. Była niezwykłej urody. Ty jesteś do niej bardzo podobna. Wielu starało się o jej rękę a ona marudziła, wybierała. Ten za gruby, tamten za chudy, wszystkich zrażała do siebie. Teraz już wiem, że miłość miała dla niej największe znaczenie. Lata mijały a twoja babcia, była już nie pierwszej młodości. Poznała wreszcie przystojnego mężczyznę o imieniu Karol, syna właściciela winiarni. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że rodzice Karola nie byli zachwyceni tym związkiem.
Wszystko robili aby odciągnąć ich od siebie. Spotykali się potajemnie trwało to ponad rok.
Któregoś dnia ojciec Karola, wezwał syna i przedstawił mu swój plan dotyczący jego osoby.
Musisz wyjechać za granicę tam przez jakiś czas musisz doskonalić swoją wiedzę w zakresie upraw winorośli. Przecież ty zostaniesz moim następcą.
Karol niczego nie podejrzewał. Musiał wypełnić wolę ojca.
Młodzi złożyli sobie obietnicę, że będą na siebie czekać. Karol wyjechał a Kinga....
Nadia westchnęła, jakby opowiadała o swoim życiu, chociaż tak naprawdę jest jego cząstką.
Okazało się, że twoja babcia spodziewa się dziecka....
niestety, nie zdążyła powiedzieć o tym ukochanemu, jego ojciec przeczuwał na co się zanosi i zrobił wszystko by rozdzielić młodych, ponieważ chłopak miał wyjechać za granicę ojciec postanowił go wysłać we wcześniejszym terminie .
Kinga została sama, tęskniła za ukochanym. Nie znała adresu Karola, obiecał, że napisze, jak tylko dojedzie. Mijały tygodnie, listu ani śladu.
Natomiast Karol, jak tylko dojechał na miejsce, napisał do ukochanej piękny list , zapewniający o swojej miłości. Czekał długie tygodnie....nie otrzymał odpowiedzi. Za to ojciec Karola wypytywany listownie przez syna, napisał mu, że Kinga poznała mężczyznę prawie tuż po jego wyjeździe. Pewnie chciała to przed Tobą ukryć , pisał w liście ojciec, ale teraz jak będzie miała z nim dziecko nie da jej się wywinąć z tej zdrady.
Karol wpadł w rozpacz, chciał wracać, jednak nie mógł zerwać kontraktu. Zostało jeszcze parę miesięcy. Nie mógł zrozumień zachowania swojej ukochanej. Miłość jaka ich łączyła zdawała się być prawdziwa i szczera. Zaczął prowadzić hulaszczy tryb życia. Wieczorami zabawiał się z panienkami i znajomymi w restauracjach, pił do upadłego, chciał, żeby alkohol zagłuszył jego uczucie do Kingi.
Zbliżał się koniec jego pobytu za granicą.... Był już na dnie, hulaszczy tryb życia odbił się mu na zdrowiu i wyglądzie. Było mu wszystko jedno i kiedy ojciec polecił mu ożenić się z córką swojego wspólnika zgodził się bez namysłu, poza tym chciał, by Kinga odpowiedziała mu szybko na jego decyzje ponieważ musiał wyjechać ponownie zagranicę.
Właściwie to już nie czekał na odpowiedź Kingi. Nawet się z nią nie widział. Wiedział, że urodziła córkę to był namacalny dowód, że go zdradziła.
Wyjazd za granicę nie wypalił. Ojciec wykręcił się z załatwiania spraw związanych z wyjazdem. W skrytości bał się, że syn całkiem "zejdzie na psy" i nie dojdzie do ślubu z Oliwią.
Tymczasem Kinga, po urodzeniu córki i przyjeździe Karola z zagranicy, próbowała się z nim skontaktować. W żaden sposób nie mogła. Jakby wszyscy umówili się i zabarykadowali dostęp do jej ukochanego. Płakała nocami, tuląc do siebie córkę, owoc miłości jej i Karola. Chciała mu powiedzieć tylko, że ma córkę i że to jest jego dziecko.
Niemożliwym jest, żeby nie wiedział o tym. Dlaczego nie chce się z nią spotkać.
Wreszcie dotarły do niej wieści, że Karol żeni się z Oliwią. Teraz już była pewna, że jej nigdy nie kochał. Była kobietą z natury dumną i postanowiła zapomnieć o nim. Już wiedziała, że nie jest wstanie nic zrobić.
Karol po ślubie z Oliwią nie zmienił się na lepsze, pił, awanturował się, Oliwia miała nadzieję, że jak urodzi im się dziecko to Karol się zmieni, wprawdzie trochę się uspokoił i przez jakiś czas się starał być dobrym mężem, Oliwia urodziła syna, wszystko zmierzało ku dobremu...
Niestety dowiedział się wtedy przypadkiem, że Kinga jest sama i że nigdy nie była z nikim innym związana. Chciał rzucić wszystko, poszedł do niej, wyjaśnić wszystko, ale wtedy było już za późno, za bardzo ją zranił.
Kinga powiedziała mu, że nie chce z nim być, powiedziała: - wybrałeś Oliwię a mnie zostawiłeś samą z dzieckiem, drogę masz wolną.
Nie chciała słuchać wyjaśnień, skoro uwierzył oszczercom nie jest jej wart, zbyt wiele wycierpiała, a była dumną kobietą. Już go nie potrzebowała, miała przecież swoją małą córeczkę.
Czas mijał i rany nieco się zabliźniły, Kinga za namową rodziców zgodziła się wyjść za mąż za pewnego wdowca, który od dawna o nią zabiegał, nie była w nim zakochana, ale wiedziała, że jest dobrym człowiekiem i że zapewni jej i dziecku bezpieczeństwo.
No i dość miała wytykania palcami, bo panna z nieślubnym dzieckiem w tamtych czasach to był ogromny wstyd dla rodziny, a Jakub pokochał ją i dziecko. Może i ona jego kiedyś pokocha.
Kinga zwlekała ze ślubem. Cały czas mimo zadry, która tkwiła w jej sercu, nie mogła oszukiwać samej siebie. Kochała Karola.
Los bywa nieprzewidywalny i niesie różne troski, smutki, niepowodzenia, radości. Jednak to co się stało, nie należy zaliczyć do tych wymienionych, tylko do wielkiej tragedii rodzinnej.
Któregoś dnia, Karol z Oliwią i synem, wracali samochodem z sąsiedniej wioski. składali wizytę swoim przyjaciołom. Zasiedzieli się trochę i wracali dość późno. Nigdy sprawy tak do końca nie wyjaśniono. Samochód prawdopodobnie zahaczył kołem o olbrzymi kamień. Karol stracił panowanie nad kierownicą i stoczyli się w olbrzymi wąwóz.
Oliwia i dziecko zginęli na miejscu a Karol cudem przeżył. Dość długo wracał do zdrowia.
Rozpacz jaka panowała w rodzinie, udzieliła się połowie miasteczka. Najbardziej rozpaczał ojciec Karola. Miał wiele na sumieniu: kłamstwa, listy syna i Kingi, które zabierał od znajomego z poczty. Czuł, że los się zemścił nie na nim, tylko na niewinnych osobach, które kochał.
Mijały miesiące. Czas leczy i zabliźnia najgorsze rany.
Kinga za mąż nie wyszła, tragedia ta wyprowadziła ją również z równowagi.
Ojca Karola gryzło sumienie. Teraz już był zdecydowany porozmawiać z synem. Nie mógł już dłużej, czuł, że syn nigdy mu tego nie wybaczy ale nie miał innego wyjścia. Poprosił go o rozmowę.
Karol jeszcze nie doszedł do siebie, po tym co się stało i chyba już nigdy nie odważy się pokochać innej kobiety a właściwie to nigdy innej nie kochał, tylko Kinga była mu naprawdę bliska. Oliwia była dobrą żoną, ale nie darzył ją uczuciem.
Był załamany, nie chciał żyć...nie chciał z nikim rozmawiać, nawet z ojcem, wtedy on poprosił również Kingę by była przy tym co chce powiedzieć. Wahała się, przyszła jednak gdyż martwił ją stan Karola. Gdy usłyszeli prawdę byli wstrząśnięci i zrozpaczeni.
Ojciec, jakby chcąc im dołożyć jeszcze cierpień, chociaż, tak naprawdę był już daleki od ich zadawania, wręczył im listy od niej i od niego. Zawiązane oddzielnie i przewiązane wstążką.
Trzymał je głęboko w kufrze, jakby intuicyjnie przeczuwając, że musi ich zwrócić adresatom.
Jak to zrobił zsunął się z krzesła i upadł na podłogę.
Dla Kingi i Karola w danej chwili nic już nie miało znaczenia. Musieli go ratować.
Okazało się, że na całe szczęście, było to tylko omdlenie na wskutek przeżytego stresu.
Jednak diagnoza lekarza była pesymistyczna. Ojciec Karola miał tak osłabione serce, że w każdej chwili mogło dojść do zawału.
Karol z Kingą, postanowili nie wracać do sprawy. Za dużo nieszczęścia przydarzyło się w tej rodzinie. Czasu nie da się cofnąć, cokolwiek by postanowili.
Znów zaczęli spotykać się jak za dawnych lat, z tą różnicą, że Kinga często bywała u Karola w domu z córką i pomagała opiekować się ojcem.
Nadia przerwała opowieść, pomyślała, że dokończy innym razem. Zwróciła się do Sofii; - Dosyć na dzisiaj, już i tak zabrałam Twój świąteczny czas a i zmęczona jestem.
Sofii, pomimo, że zaciekawiła ją opowieść, ucieszyła się. Zostało jej niewiele czasu na spotkanie z Danielem.
Uradowana, że mama zapomniała zapytać ją o przyczynę zmiany zachowania szybko się wymknęła, mówiąc, że idzie na spacer, sprawdziła jeszcze czy dobrze wygląda, na przebieranie nie było czasu ...
Czy jeszcze czeka? Biegła na spotkanie, gałązki zaczepiały o jej włosy ale nie dbała już o to, musi zdążyć! Udało się, niemal w ostatniej chwili bo Daniel już chciał iść, z rozpędu wpadła na niego, a on wziął ją w ramiona.
Sofii zarumieniona po biegu, z rozwianymi lekko kosmykami włosów wyglądała prześlicznie. Chwilę patrzyli na siebie, a potem objęci w ramionach kochali się , a po chwili Daniel powiedział jej coś co ją powaliło z nóg. Musi wyjechać z ojcem na kilka dni po nowe sadzonki winogron. Gdyby nie opowieść mamy, jej reakcja nie byłaby tak gwałtowna.
- Nigdzie nie wyjedziesz ! krzyknęła, Daniel osłupiał: -Przecież to kilka dni, -odpowiedział.
- Przepraszam, nie wiem co mi się stało !
Pomyślała, że nie będzie opowiadać mu historii swojej rodziny, a z drugiej strony.... może i dobrze, będzie miała czas porozmawiać z mamą o Danielu.
Zbliżał się wieczór, młodzi nie mogli się rozstać, wymieniali czułe uściski, pocałunki i obietnice. Czas mijał nieubłaganie Sofii musiała iść do domu, łzy napłynęły jej do oczu.
- wróć do mnie szybko- powiedziała, a potem odwróciła się i pobiegła, by nie widział jej łez, miała złe przeczucie, a może to tylko opowiadanie mamy nasunęło jej smutne myśli? To tylko kilka dni ... Sofii poszła do domu smutna we łzach ,i musiała czekać te kilka dni. Doszła do domu i spotkała w drzwiach ojca Daniela, był bardzo zdenerwowany. Nadia również. Widać było, że ich rozmowa nie była przyjemna. No to wydało się pomyślała Sofii, dlaczego nie powiedziałam nic wcześniej? już za późno, zraniłam mamę...
Rozpłakała się i pobiegła do swojego pokoju.
Ojciec Daniela wyszedł. Nadia pobiegła za córką. Długo ze sobą rozmawiały.
Daniel powiedział ojcu o swoim uczuciu a Sofii opowiedziała wszystko mamie.
Nadia postanowiła dokończyć historię córce.
Na czym to ja skończyłam? pomyślała Nadia...Kiedy Kinga i Karol poznali prawdę, przeczytali swoje listy byli w rozpaczy, jak można wybaczyć komuś ziszczenie szczęścia, cóż jednak mieli począć. Ojciec Karola wymagał opieki, nie mogli go zostawić. Poznawali się na nowo, a ja mogłam nareszcie poznać mojego tatę i tak Karol miał teraz zajęcie, przy ojcu bo był już stary i trzeba się nim zaopiekować.
- Mamo, jęknęła Sofii, historia naszej rodziny jest związana z rodziną Daniela !!! Czy Kinga i Karol pobrali się ? Co to wszystko oznacza, wytłumacz mi ! Czy ja nie będę mogła wyjść za Daniela?
Sofii rozpłakała się, zasłoniła twarz rękoma, nie mogła powstrzymać łez.
Moje dziecko, Karol i Kinga pobrali się w końcu, ta smutna historia, zakończyła się szczęśliwie, ale wiele łez wylali. Dziadek mój nie żył długo, wyrzuty sumienia pogłębiły tylko chorobę, zmarł miesiąc po ich ślubie. Uczyli się żyć na nowo, kochać, starali zapomnieć o tym co było złe.
Ich szczęście zakłócały pretensje i żale rodziny Oliwii, a szczególnie jej brat pałał nienawiścią oskarżając Karola o śmierć siostry i siostrzeńca.
To był wypadek, ale brat Oliwii nie chciał tego zrozumieć, całe życie czuł żal do Karola i jego rodziny, a Daniel jest jego wnukiem.
-Widzisz Sofii, powiedziała mama, tyle lat upłynęło i nikt nie może zapomnieć tej tragedii. Ja również jestem jej winna, tak wszyscy twierdzą. Przecież byłam dzieckiem, niewinnym i nie mającym pojęcia co się wokół mnie działo. Cała rodzina Daniela patrzy na mnie jak na ostatnią winną i czekają kiedy umrę, wtedy o wszystkim zapomną.
Teraz twoja miłość i Daniela odświeża w nich wszystkie złe wspomnienia i z tego powodu był u mnie jego ojciec. Powiedział, że nie zezwoli na ślub. Był bardzo wzburzony, a ja? co ja mogłam powiedzieć?, gdybyś mi powiedziała o Twoich spotkaniach dużo wcześniej, zanim narodziło się uczucie między wami, natychmiast bym zareagowała.
Sofii, musisz porozmawiać z Danielem i zakończyć waszą znajomość zanim będzie za późno, trudno budować własne szczęście gdy tak wiele złych emocji to budzi w bliskich.
I tak się skończyło szczęście Sofii.
-Mamo, odpowiedziała Sofii, porozmawiam z Danielem. Wszystko teraz zależy od tego jak on na to patrzy. Jeśli posłucha ojca, to trudno wycofam się. My dwoje powinniśmy decydować o własnym życiu. Winny tragedii rodzinnej jest tylko i wyłącznie twój dziadek. To przez niego! To on zawinił rozdzielając kochające osoby. Zapewne nigdy nie zaznał prawdziwej miłości dla niego liczyły się tylko pieniądze.
Ojciec Daniela próbuje zrobić to samo, mamo czy ty tego nie widzisz?
- Masz rację Sofii, jeśli kochacie się naprawdę, walczcie o tę miłość, ja nie będę stawała na waszej drodze, za bardzo cię kocham, chcę twojego szczęścia. Pamiętaj jednak, nie będzie pełni szczęścia między wami, jeśli brak będzie akceptacji ze strony ojca Daniela.
Sofii spotkała się z Danielem i ze łzami opowiedziała mu historię rodziny, dlaczego jego ojciec jest przeciwny temu związkowi, nie chciała już tajemnic, spojrzała zrozpaczona na ukochanego, jak zareaguje... . Bardzo się bała, ale tego się nie spodziewała. Daniel wziął ją w ramiona i pocałował.
- wiem o wszystkim moja kochana, mój dziadek często opowiadał tą historię. To przeszłość i nie dotyczy nas, my niczemu nie jesteśmy winni.
Rozmawiałem już z rodziną, nie pozwolę by zniszczyli naszą miłość, muszą zaakceptować nasz związek, albo jak nie zaakceptują naszego związku. to uciekniemy daleko stąd i nikt nam nie przeszkodzi.
- To zły pomysł, Danielu, nie będziemy przecież uciekać całe życie !
Musimy być rozsądni. Niech to fatum, które ciąży na twojej a i częściowo na mojej rodzinie zniknie na zawsze ! Może właśnie los tak chce, abyśmy my, zaprowadzili rozsądek i chociażby spokój w naszych rodzinach. Jeśli uciekniemy, historia może się powtórzyć i nigdy nikt nie zazna spokoju. Przecież mój pradziadek, naprawił błąd, wiedział, że zrobił źle. Nie przywróciło to życia Oliwi i jej dziecku ale przynajmniej miał cywilną odwagę przyznać się. Dlaczego twój ojciec nie rozumie tego. Musisz z nim porozmawiać.
- Jesteś mądrą dziewczyną Sofii, za to właśnie cię ukochałem. Mieć takiego przyjaciela to skarb. Porozmawiam z ojcem, muszę pomyśleć jakich użyć argumentów. Już chyba wiem.
Daniel postanowił spokojnie ale stanowczo rozmówić się z ojcem. Tak też zrobił, wyjaśnił, że nie pozwoli, aby zło wyrządzone w przeszłości zniszczyło mu życie, nie czuje żalu do matki Sofii, która jest dobrą i mądrą kobietą, a Sofii kocha ponad życie. Jest już dorosłym i odpowiedzialnym mężczyzną i zapewni szczęście swojej ukochanej, nawet jeśli ojciec go nie poprze. Oboje jednak pragną aby rodzina zapomniała o tym co złe i rozpoczęła nowe życie ciesząc się szczęściem swych dzieci, a może i wnuków?
Ojciec Daniela zawstydził się słysząc mądre słowa syna, całe życie przepełniony był żalem, który niszczył go, wiedział o tym, a nie potrafił przełamać niechęci. Syn ma rację, już czas na radość.
Wieczorem zebrał najpiękniejsze kwiaty z ogrodu i wraz z synem udał się do domu Nadii prosić o wybaczenie, a także zapewnić Sofii i jej matkę o swojej akceptacji dotyczącej związku ich dzieci.
Wieczór był piękny, droga wydawała się strasznie dłużyć, szli tak obok siebie ojciec i syn. Ojciec lekko przygarbiony, siwy włos pokrył jego skronie. Syn przyglądał mu się ukradkiem. Od dawna nie widział tak łagodnego wyrazu twarzy. Zmarszczki na twarzy, co prawda, przez tyle lat, utrwaliły obraz człowieka smutnego, zgorzkniałego i niechętnego do świata, ale teraz oczy, jakby w nagrodę, mówiły zupełnie coś innego.
Milczeli obaj, jakby bali się, że padnie niechciane słowo, jakby nie wierzyli, że to prawda.
Ojciec zerknął na syna i zobaczył, taką radość na jego twarzy, że zawstydził się ponownie, przed samym sobą. Jak mógł chcieć zabrać mu jego miłość. Dobrze, że w porę dotarło do niego. Jeszcze chwila i mogło być za późno.
- Jestem szczęśliwy, rzekł ojciec, zdumiał się, bo miała to być tylko jego myśl ! Powiedział to tak głośno, że zatrzymali się obaj jak na komendę.
Popatrzyli na siebie i rzucili się sobie w ramiona. Rozumieli się bez słów. Teraz już wiedzieli obaj, że nic i nikt nie cofnie ich decyzji. Postanowili powiedzieć rodzinie, że się pobiorą i ustalają datę ślubu.
Jakże inne było to spotkanie od poprzedniego. Ojciec Daniela z całego serca przeprosił Nadię, za niemiłe zachowanie, gdy był poprzednim razem, a potem wręczył jej ogromny bukiet kwiatów, które sam wyhodował. Nadia przyjęła i kwiaty, i przeprosiny.
- Szczęśliwa jestem, że zmieniłeś zdanie Wiktorze ( bo tak mu było na imię) nasze dzieci nie powinny ponosić winy za stare błędy. Uśmiechnęła się do Wiktora i w podzięce mocno go uścisnęła.
A Wiktor.... nie bardzo wiedział co powiedzieć, zawstydził się swych myśli,
- jaka ona piękna... jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć, zająknął się w odpowiedzi, że tak, oczywiście..., ale przez cały wieczór nie mógł oderwać od niej wzroku.
Zresztą obie panie wyglądały pięknie, ustalono wszystkie szczegóły wesela, a młodzi wprost promienieli ze szczęścia.
Cieszyli, że wszystko dobrze się układa po stronie ojca Daniela. Następnego dnia wyruszyli załatwiać wszystkie formalności dotyczące wesela.
Załatwili wszystkie formalności, a potem zaczęli planować przyjęcie weselne, przy tej okazji rodzice narzeczonych dużo ze sobą rozmawiali, ustalali sprawy ważne, i te mniej ważne, a przy tym wszystkim dobrze się czuli w swoim towarzystwie. Wiktor jakby odmłodniał, starał się dobrze wyglądać, bo Nadia była piękną kobietą, a przy tym była bardzo inteligentna, zaimponowała mu też znajomością win, podpowiedziała jak uzyskać oryginalny smak przy pomocy ziół. Wiktor również oczarował Nadię, bo przy rozmowie okazało się, że jest dobrym i oczytanym człowiekiem.
Dzień ślubu zbliżał się wielkimi krokami.
Wiktor zamiast bardziej włączyć się w przygotowanie do ślubu chodził jakiś nieprzytomny. Zauważył to syn, znał przecież ojca i coś go zaniepokoiło.
- Ojcze, powiedział, czy ty aby dobrze się czujesz, jesteś jakiś zamyślony ?
może coś ci dokucza, ty odpoczywaj a my z Sofii i Nadią wszystkim się zajmiemy.
- Synu, odrzekł ojciec nic mi nie jest tylko....
- No właśnie, co tylko, ojcze ?
Wiktor zamyślił się, głupio mu było przed synem. On starszy pan i coś takiego musiało nim zawładnąć ! Jeśli nie synowi, to komu do diabła ma się zwierzyć ? Nie chce już niczego w życiu ukrywać. Droczył się z samym sobą, wreszcie wykrztusił.
- wiesz, Danielu, chyba się zakochałem ... ja stary, uparty głupiec, tyle lat żyłem sam po śmierci twojej mamy, a teraz nie mogę przestać myśleć o Nadii... wiem, że nie powinienem, ale...
- to wspaniale tato - wykrzyknął Damian, a co Nadia na to?
- Nie mam odwagi zapytać, wyznał Wiktor.
Lżej mu się jednak na sercu zrobiło, bo bał się, że syn będzie się śmiał. Tyle lat mu przeleciało, nie będzie czekał, jeszcze dziś zapyta Nadię czy zgodzi się... za niego wyjść ,ale zastanawiał się czy ona go za akceptuje i czy go też kocha...postanowił wyruszyć natychmiast do Nadii jak najszybciej.
Był tak podniecony całą tą sytuacją, że miał zupełne pustki w głowie. Nie wiedział jak ma przygotować się do tej wizyty. Usiadł na chwilę w swoim ulubionym fotelu, żeby zebrać myśli. Powoli chłopie, bo to się źle skończy.
Zapalił fajkę i rozmyślał....
Nie mogę przecież, niespodziewanie zjawić się u Nadii, to inna wizyta, która niesie miłość i przyjaźń. Najpierw muszę poprosić syna, żeby zapowiedział moją wizytę nie mówiąc oczywiście o powodzie. Nadia, mimo, że zawsze gustownie ubrana, na wieść, że będę jej gościem, pewnie zechce się lepiej przygotować. Nie chciałbym aby źle się czuła.
Zapowiem wizytę na jutro, dzisiaj wyślę do niej Daniela.
Teraz kwiaty, jakie wybrać kwiaty ? Niby ogród jest jak dywan usiany kwiatami ale jakoś nie widzę godnych dla niej. Wiem, pod parkanem w ogrodzie rosną czerwone róże, zetnę je jutro, o świcie jak jeszcze rosa będzie upajała się ich zapachem. Nadia ma 50 lat, dostanie 50 czerwonych róż. Teraz w co mam się ubrać. Wieczorem pasuje ciemny garnitur i włożę do niego tę czerwoną koszulę. Będzie wszystko pasowało.
Przydała by się butelka dobrego wina. Mam stary rocznik w piwnicy na specjalne okazje.
Uff ! westchnął, wszystko mam już poukładane. Nawet nieźle mi to poszło, biorąc pod uwagę fakt, że takie przygotowania czyniłem mnóstwo lat temu.
Zadowolony z siebie, już bardziej spokojny, udał się do pokoju syna.
Poinformował go o swoim planie i poprosił, by przy okazji wizyty u narzeczonej poinformował jej mamę, że wybiera się do niej z wizytą. Daniela bardzo ucieszyły zamiary ojca, dawno nie widział go tak radosnego, tylko jak zareaguje Nadia?
Poinformował ją o tym gdy tylko przyszedł z wizytą i bacznie obserwował jej reakcję, wydawała się troszkę zmieszana, ale ucieszyła się na wieść o tym i powiedziała, że Wiktor jest u niej zawsze mile widzianym gościem. Uspokoiło to Daniela, bo widać było, że Nadia polubiła jego tatę.
Nazajutrz Wiktor, ściął 50 pięknych róż , ubrał się w gustowny garnitur, czerwoną koszulę. Zabrał z piwnicy najlepsze wino i poszedł do Nadii.
Był wczesny wieczór. Wiktor ubrany szarmancko, z olbrzymim bukietem róż stanął przed synem, zakłopotany jak mały dzieciak. Syn wyczuł jego zażenowanie ale jednocześnie zauważył jak jego ojciec zmienił się nie do poznania.
- Ojcze, powiedział ze szczerym uśmiechem, gdybym był kobietą, zakochał bym się w tobie od pierwszego wejrzenia. Nie poznaję cię! wyglądasz tak młodo i jestem przekonany, że zrobisz niesamowite wrażenie na Nadii.
Ojciec czuł się zmieszany pochwałami syna. Wiedział jednak sam, że dzieje się z nim coś, czego sam tak do końca pojąć nie mógł. Czyżby uczucie tak potrafiło zmienić człowieka?
-Tak, ojcze, miłość odmładza, daje szczęście i siłę, wiem coś na ten temat,- odrzekł syn, jakby czytał w myślach ojca.
- Dodrze już dobrze, życz mi powodzenia !
Wiktor szedł a właściwie "płynął" w kierunku domu Nadii. Był tak zajęty swoimi myślami i układaniem słów, jakie ma powiedzieć, że nie zauważył jak stanął przed drzwiami ukochanej.
Gdy Nadia otworzyła drzwi, w pierwszej chwili zapomniał słów i stał jak zawstydzony dzieciak nie wiedząc co powiedzieć. Nadia zaprosiła go do środka, onieśmielona trochę sytuacją. Dobrze, że Daniel uprzedził ją o wizycie taty, bo mogła się przygotować do wizyty. Zaprosiła go do saloniku, na stole stało pyszne ciasto, w powietrzu czuć było jego słodki aromat i świeżo zaparzoną kawę.
Wiktor odstawił na stolik wino, a potem ujął Nadię za rękę i złożył jej życzenia urodzinowe i wręczył jej piękny bukiet 50 róż . Nadia była zaskoczona tym prezentem i podziękowała mu.
Oboje, trochę spięci usiedli przy stole. Wiktor nalał wino do pięknych kryształowych kielichów, które Nadia wyjęła z kredensu.
Kwiaty włożyła w piękny olbrzymi gliniak, postawiła w rogu pokoju na podłodze tak, aby mogła na nie patrzeć. Uśmiechnęła się do Wiktora, może po to, aby zachęcić go do rozmowy ?
Wiktorowi myśli tak się rozbiegały w głowie, że nie potrafił ich pozbierać do kupy.
Wychylił cały kielich wina, już mu było wszystko jedno, co Nadia pomyśli.
-Nadiu, rzekł wreszcie, jestem tu tylko i wyłącznie z twojego powodu. Chcę ci powiedzieć o moim uczuciu, które zawładnęło mną, jak jakiegoś smarkacza. Muszę ci to wyznać tu i teraz, bo inaczej zamilknę do końca swoich dni.
Ukochałem cię od tej pierwszej niefortunnej wizyty. Już jak tylko wyszedłem za próg, wstyd mi było, że tak się zachowałem. Potem te spotkania niby z powodu naszych dzieci i te rozmowy długie z tobą.
Czułem, że z każdym dniem coraz bardziej i bardziej. Kocham twój piękny uśmiech, oczy, włosy, spojrzenie nawet to, jak mówisz, jak chodzisz. Pozwól mi być przy tobie, nie odrzucaj mnie....
Nadia spłonęła rumieńcem, który dodał jej twarzy jeszcze większego uroku, włosy kiedyś blond, teraz lekko przykryte siwizną, upięte z tyłu w piękny kok na szyi. Kosmyki włosów spadające na skronie, lekko napuszone i pokręcone. Patrzyła onieśmielona ale jednocześnie z lekkim błyskiem w oku, jak by wyznanie Wiktora sprawiało jej niesamowitą radość.
-Wiktorze, powiedziała, nie spodziewałam się tego co dziś mi powiesz, ale ja czuję prawie to samo do ciebie, tylko czekałam na twój pierwszy krok. Bardzo się cieszę, że mi to powiedziałeś i przyjmuję twoje zaręczyny.
Wiktor ucieszył się jak małe dziecko, porwał Nadię na ręce i zakręcił się z nią po pokoju,
- Kochana moja, tak się cieszę. Nadia odpowiedziała ja również się cieszę, no to trzeba zacząć przygotowania do wesela.
Kolejne dnie spędzili na planowaniu wesela, zastanawiali się, czy zrobić podwójne wesele, czy dopiero jak Daniel z Sofii wrócą z podróży poślubnej, zapytali młodych co o tym sądzą.
Młodzi odpowiedzieli, że najlepiej poczekajmy do naszego powrotu z podroży poślubnej, dopiero wtedy będzie więcej czasu na przygotowanie waszego wesela.
Tak też zrobili, dla Wiktora nie ważne były pieniądze. Chciał aby ślub syna nie był zakłócony przez żadne inne uroczystości. To ich życie było dla niego ważne. Wyjadą po ślubie a on będzie miał czas dla Nadii, poznają się bliżej, spędzą romantyczne chwile, które dla Wiktora miały duże znaczenie.
Na samą myśl, dreszcze przechodziły mu po plecach. Tak dawno nie czuł tego co dzisiaj. Dziękował Bogu, że pozwolił mu jeszcze na taką miłość.
Dzień ślubu Daniela i Sofii zbliżał się wielkimi krokami. Właściwie to wszystko było przygotowane. Cała ceremonia ślubna, miała odbyć się w ogrodzie. Pergole zarośnięte kolorowymi kwiatami, jakby czekały przez wiele lat na tę chwilę. Na końcu tej alei, altana, która opleciona bluszczem, była odpowiednim miejscem na przysięgę małżeńską.
Nareszcie nadszedł dzień wesela, Sofii wyglądała prześlicznie, miała skromną, ale piękną jedwabną suknię, która opływała jej zgrabne ciało. Dół sukienki wykończony był haftowanymi kwiatkami, gustowne pantofelki, a we włosy miała wplecione białe kwiaty, wyglądała jak boginka, lub elf z ogrodu. Gdy Daniel ją ujrzał oniemiał wprost z zachwytu, zaczął się pierwszy dzień ich wspólnego życia.
A wesele było bardzo huczne i wystawne ,żarła było nie do przejedzenia ,goście się świetnie bawili muzyka grała do białego ranka.
Goście i domownicy zadowoleni. Wiktor skorzystał z okazji i pod koniec, zanim jeszcze goście nie rozeszli się do domów ogłosił swoje zaręczyny z Nadią. Ustalił to wcześniej ze swoją ukochaną.
Było to dość wcześnie rano, słonko już wstało. Zaglądało z ciekawością w każdy zakątek, jakby się dziwiło co tyle ludzi o tak wczesnej porze robi w ogrodzie.
Ptaki przekrzykiwały się, każdy w swoim niepowtarzalnym, radosnym brzmieniu, jakby składały swym śpiewem życzenia młodym małżonkom.
Zapach kwiatów z całego ogrodu, wzmocniony przez poranną rosę, rozchodził się i łaskotał przyjemnie każdego z weselnych gości.
W takiej oto scenerii, Wiktor powiedział o swoich zamiarach i uczuciu, jakim darzy Nadię.
Najpierw zapanowała ogromna cisza, nawet przyroda zdawała się zamilknąć. Wiktor trochę zmieszany, pomyślał, że pewnie się wygłupił.
Trwało to parę sekund ale dla Wiktora wieczność. Nagle ciszę przerwały gromkie oklaski a Wiktor z Nadią odetchnęli.
Wszyscy goście zostali zapewnieni, iż o dacie ich ślubu zostaną niezwłocznie powiadomieni.
Minęło od wesela parę dni. Daniel i Sofii byli już przygotowani do wyjazdu.
Wiktor i Nadia postanowili, że w czasie miesiąca miodowego dzieci zorganizują swoje wesele. Nie chcieli urządzać wielkiej uroczystości, tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. Wszystko tak pięknie się układało. Młodzi wyjechali by cieszyć się sobą w romantyczną podróż.
Wiktor codziennie przychodził do Nadii, poznawali się, odkrywali na nowo dawno zapomniane uczucia, cieszyli z każdej chwili spędzonej ze sobą i z niespodziewanego szczęścia jakie zesłał im los.
Załatwili wszystkie sprawy związane ze ślubem, i w wielkim napięciu czekali na powrót nowożeńców oraz na dzień własnego ślubu.
Po paru dniach czekania na nowożeńców, doczekali się ich powrotu. Następnego dnia wzięli ślub z małym przyjęciem z najbliższymi i rodzinką.
Dzień poprzedzający przyjazd Daniela i Sofii minął bardziej spokojnie.
Pokój już jest przygotowany na przybycie młodych małżonków. To taka niespodzianka Wiktora i Nadii.
Wiktor zarządził już wcześniej niewielki remont a Nadia zajęła się sprawami wykończeniowymi. Znała gust swojej córki. Wcześniej Sofii była nim zauroczona a Daniel....jak to zakochany młodziak zgadzał się na wszystko.
Okna pokoju wychodziły na stronę zachodnią. Ilość słońca, która była dominująca w godzinach popołudniowych, została odpowiednio złagodzona, pięknie udrapowanymi zasłonami, w kolorze starego złota.
Zabytkowe łóżko z baldachimem, po przeciwnej stronie sofa wypoczynkowa. W rogu pokoju piękna zabytkowa toaletka z lustrem.
Na podłodze piękny dywan, tkany ręcznie, dopełniał całości.
Brakowało tylko świeżych kwiatów.


"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia." Jonathan Carroll. 

http://ecolacom.pl.tl/sig.png     

Offline

 

#2 2009-02-06 20:35:49

dana

Stały Bywalec

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2009-02-06
Posty: 108
Punktów :   
WWW

Re: OPOWIEŚCI ASYMETRYCZNE

Zbliżał się wieczór. Ogromna czerwona kula słońca, kryła się za wzgórzami plantacji. Wiktor z Nadią wybrali się do ogrodu na spacer. Przy okazji chcieli naciąć świeżych kwiatów, do pokoju dzieci.
Szli tak trzymając się za ręce, zakochani, szczęśliwi.
Usiedli na moment w altanie. Nadia ubrana w jasną, gustowną sukienkę, wykończoną na małymi guzikami, rozpiętymi jakby celowo do połowy, przez co wyraźnie widać było jej piękne, duże piersi.
Wiktor zauroczony tym widokiem, wziął ją delikatnie za nie i poczuł niesamowity dreszcz. Pomyślał, że musi kochać się z nią teraz. Długo powstrzymywali się od tych uciech cielesnych. Oboje czuli, że to jest ta chwila, przecież niedługo będą złączeni węzłem małżeńskim.
Oboje tego chcieli. Wiktor rozpiął sukienkę Nadii. W ogromnym tempie, wzajemnie się rozbierając, przytuleni do siebie, zsunęli się na ziemię.
Zapach trawy, kwiatów dopełniał ich rozkoszy. Zapomnieli o całym świecie. Kochali się długo i namiętnie.
Nawet nie spostrzegli chwili, gdy słońce skryło się za wzgórzami i otoczył ich mrok. Nadia roześmiała się
- już dziś nie nazbieramy kwiatów, w tym mroku prawie nic nie widać.
- dzieci przyjadą koło południa, wstaniemy wcześnie rano, i znów tu przyjdziemy, powiedział Wiktor czule całując Nadię.
Potem jak para nastolatków przemykali się pod osłoną mroku do domu radośnie chichocząc.
Poszli do domu do sypialni, bo wcześniej już wszystko przygotowali na powrót nowożeńców z podróży poślubnej .
Daniel i Sofii spędzili uroczy miesiąc w podróżny poślubnej. Opaleni, roześmiani, wracali do domu. Nie mogli doczekać się chwili, kiedy usiądą razem z Wiktorem i Nadią i będą opowiadać o swoich przygodach.
Tak naprawdę, to oboje nie mogli doczekać się ślubu Wiktora i Nadii.
Oboje pragnęli, żeby byli szczęśliwi, tak jak oni. Po podróży poślubnej zaczęli się przygotowywać do ślubu Wiktora i Nadii, wszystko już było wyszykowane .Nadszedł wreszcie ten oczekiwany dzień, Nadia nie kryła wzruszenia, taka była szczęśliwa, jej ukochana córka miała wspaniałego męża, a ona sama nie spodziewała się, że jeszcze się zakocha.



Dzień był piękny, słoneczny, lekki wietrzyk unosił w powietrzu zapach kwiatów, których pełno było w ogrodzie, nie tak dawno ich dzieci przysięgały sobie w tym miejscu wieczną miłość, teraz oni, dojrzali, z bagażem doświadczeń, ale zakochani w sobie i z radością patrząc w przyszłość.
Najbliższa rodzina i przyjaciele czekali.
Dzień był piękny, jakby przyroda umówiła się na takie uroczystości w rodzinie. Wszystko odbywało się jak na zamówienie. Atmosfera, goście, przyjaciele... Cały wystrój był nienaganny !
W chwili kiedy Wiktor i Nadia powiedzieli sobie, tak...stało się coś, co wprawiło wszystkich w przerażenie. Wiktor osunął się na kolana. Nadia przerażona nie zdążyła zareagować...
Zrobiło się zamieszanie, Daniel dobiegł do ojca i próbował bezsilnie coś zrobić. Sofii zamarła w przerażeniu. Lekarz, który był w śród zaproszonych gości, dobiegł w oka mgnieniu i przy pomocy Daniela położył Wiktora na trawie, prosząc zebranych aby odsunęli się i nie tamowali dopływu powietrza.
Wiktora lekarz wyprowadził z omdlenia, stwierdził, że konieczna jest wizyta w pobliskim szpitalu.
- Może to tylko wzruszenie - powiedział ale bez szczegółowych badań nic nie mogę stwierdzić, radzę, aby natychmiast, znalazł się Pan w szpitalu!
- Już czuję się dobrze, to tylko chwilowe - wyszeptał Wiktor, nie mogę zepsuć całej uroczystości - jęknął.
Nadia nie wiedziała co ma począć. Po konsultacji z lekarzem, oboje doszli do wniosku, że gorszym stresem będzie dla Wiktora opuszczenie wesela i myśl, że to przez niego goście opuszczą uroczystość weselną.
Nadia przeprosiła zebranych gości za chwilową niedyspozycję męża i wszyscy zadowoleni wrócili do zabawy.
Goście powrócili do przerwanej zabawy, choć z troską spoglądali na nowożeńców. Wiktor wyglądał już lepiej, ale przejął się tym, że zasłabł w tak ważnym dla niego dniu, a Nadia nie mogła już o niczym innym myśleć, starała się jednak nadrabiać miną, to miał być taki piękny dzień, pierwszy w ich nowym wspólnym życiu. Daniel i Sofii zajęli się gośćmi, by wszyscy dobrze się czuli mimo zaistniałej sytuacji.
Orkiestra zaczęła grać piękny wolny walc i Wiktor wstał by poprosić Nadię do tańca, wzbraniała się z obawy o zdrowie kochanego męża.
- Nie bój się o mnie kochana, to tylko wzruszenie sprawiło i nadmiar emocji, jutro pójdę na badania, a dziś chcę zatańczyć z tobą choć jeden taniec.
Młoda para zatańczyła jeden piękny taniec, a goście patrzyli na nich zachwyceni jak oni są szczęśliwi, że mają już to po za sobą.
Nie było już żadnych niespodzianek na weselu. Wszystko na szczęście zakończyło się na tyle szczęśliwie, że goście rozeszli się do domu. W pamięci ich na pewno pozostaną miłe i niezapomniane wrażenia.
Wiktor po dokładnych badaniach w klinice, dowiedział się, że ma bardzo słabe serce.
Żadnych wzruszeń i stresów. Taka była diagnoza lekarza.
Rodzina była zaniepokojona zdrowiem Wiktora, jednak on sam nic sobie z tego nie robił. Kochał Nadię i chciał żyć pełną życia.
Był jesienny poranek, słońce przygrzewało, zaczęły już dojrzewać winogrona. Życie na plantacji nabierało tempa, Nadia krzątała się radośnie po domu, zostanie babcią. Właśnie się dowiedzieli.


Sofii i Daniel wyprawili z tej okazji kolację i przekazali rodzicom radosną nowinę. Spoglądała ukradkiem na męża, czy wzruszenie nie zaszkodzi jego zdrowiu, ale Wiktor czuł się ostatnio lepiej. Małżeństwo wyraźnie mu służyło, jakby odmłodniał, a teraz zostanie dziadkiem.
Czas szybki mijał. Zbliżał się czas rozwiązania. Pozostało jeszcze 3 tygodnie ale Sofii, była już niespokojna. Bała się porodu, jak każda kobieta.
W nocy niespodziewanie poczuła. że coś się z nią dzieje. Obudziła Daniela, który rozespany nie mógł początkowo, opanować sytuacji.
Sofii zgięta w pół, klęczała na podłodze, oparta o łóżko. Wystraszony, podniósł alarm w całym domu. Nadia była pierwsza przy córce. Już wiedziała, że do szpitala za późno.
Szybka decyzja, - Ja odbiorę poród a ty Danielu, biegiem po lekarza, w takim stanie nie sposób Sofii zabierać ze sobą, już za późno ! - powiedziała Nadia.
Zaczęły się długie minuty walki o dziecko i matkę.
Zanim lekarz przyjechał, Sofii urodziła córkę a sama, padła nieprzytomna, bez ruchu. Nadia była zrozpaczona, wiedziała....czuła, że z Sofii jest niedobrze. Duży upływ krwi....
Lekarz był bezsilny.
- Musimy natychmiast zabrać córkę do szpitala. Potrzebna jest natychmiastowa pomoc, krzyknął w kierunku matki Sofii.
- Boże, jęknęła Nadia, ratujcie moją córkę !

Nadia nie wiedziała, jak długo, kiedy i z kim znalazła się w szpitalu. Widziała tylko jak przez mgłę córkę, którą przewożono do jednej z sal szpitalnych i mnóstwo białych fartuchów wokół niej.
Mijały minuty, Nadia z Wiktorem i Danielem wpatrzeni w drzwi, za którymi ich ukochana osoba walczyła o życie. Czekali.... wydawało im się, że trwa to wieki.
Nareszcie pokazał się lekarz. Cała trójka wstała, jak na komendę. Twarz lekarza była skupiona, smutna i zmęczona.
Usłyszeli straszną wiadomość. Sofii zapadła w śpiączkę. Dziecko zdrowe. Lekarze walczą nadal o zdrowie Sofii, mała córeczka już opuściła szpital, jest pod opieką Nadii i Wiktora. Daniel cały czas przebywa w szpitalu przy żonie .
Radość z narodzin dziecka mieszała się z niepokojem o zdrowie Sofii. Jej stan się ustabilizował, wszystkie funkcje życiowe wracały do normy, ale nadal pozostawała pod opiekę lekarzy. Daniel czuwał przy jej łóżku modląc się o cud.
Cała praca przy zbiorze winogron spadła na Wiktora, dobrze, że już wszystko wcześniej zaplanowali z Danielem, zatrudnili dodatkowych pracowników. Wśród nawału obowiązków nie miał czasu myśleć o zaistniałej sytuacji, nawet go to cieszyło. To miał być czas radości, tymczasem Sofii przebywa w szpitalu, nie mógł patrzeć na rozpacz syna.
Nadia zajęła się maleństwem, dziewczynka rozwijała się dobrze, ale wymagała wiele uwagi, a Nadia nie czuła się ostatnio najlepiej. Początkowo zmiany nastrojów i osłabienia tłumaczyła niepokojem o córkę, ale jeszcze mdłości... czyżby klimakterium?
Wiktor widział, że z żona dzieje się coś niedobrego.Na Daniela nie mógł liczyć. Niemal cały czas spędzał przy łóżku żony. Muszę z nią porozmawiać, pewnie przydała by się jej jakaś pomoc przy dziecku.
Nadia nie chciała pomocy. Wiktor wpadł na pomysł, aby iść z małą Klaudią do szpitala w odwiedziny do Sofii. Przy okazji nakłoni ją do wizyty u lekarza.



Nadia zgodziła się. Sofii mimo, że w śpiączce na pewno będzie czuła własne dziecko.
-Wiktorze, świetny pomysł! - rzekła uradowana.
-Przyrzeknij, że zostawimy małą z Danielem przy łóżku i pójdziemy razem porozmawiać z lekarzem, martwię się o ciebie, Nadiu!
Nadia, spojrzała na męża i zobaczyła zatroskaną i pełną miłości twarz. Nie mogła mu odmówić.
- Dobrze, Wiktorze, zgadzam się, ale wiesz przecież, że to są zwykłe, naturalne babskie sprawy !
-Tak, Nadiu, wszystko rozumiem, ale lekarze są po to, żeby nam pomagać.
Uśmiechnął się do niej i przytulił mocno.
Wszyscy udali się do szpitala do Sofii w odwiedziny ,a Nadia z Wiktorem udali się do lekarza ,żeby się sprawdzić co jej jest. Po jakimś czasie po wynikach Nadii ,lekarz zawołał ich do gabinetu lekarskiego żeby im powiedzieć jakie są wyniki. Lekarz prowadzący powiedział - moi drodzy w tym wieku to na pewno będzie wielka radość ,żeby w rodzinie było drugie dziecko jesteś w ciąży Nadio odparł lekarz !!!
Nadia w pierwszej chwili przeraziła się, w moim wieku? Jestem na to za stara? To chyba jakaś pomyłka.
-Wyniki są jednoznaczne, proszę się nie bać, powiedział lekarz. Ze względu na pani wiek będzie pani otoczona troskliwą opieką, zrobimy wszystkie badania by upewnić się, że dziecko jest zdrowe. Tymczasem proszę być dobrej myśli.
Nadia była bliska omdlenia, Wiktor pocieszał ją, nie wiedział czy się cieszyć, czy bać, nie spodziewał się tego. Dopóki nie spotkał Nadii myślał, że życie ma poza sobą, zależało mu tylko by usamodzielnić syna, a tu taka niespodzianka. Ucałował żonę, nie bój się kochanie, wszystko będzie dobrze.
Przepełnieni obawami udali się do pokoju gdzie leżała Sofii. Daniel trzymał w obcięciach córeczkę i mówił do niej. Sofii wyglądała jakby spała.
Daniel nie krył zdziwienia gdy się dowiedział, Sofii kochanie - rzekł do niej mamy dla ciebie niespodziankę. Obudź się, jest tu nasza córeczka...Spójrz, nasi rodzice przyszli cię odwiedzić. Mają dla ciebie nowinę. Sofii poruszyła się, wolno otworzyła oczy...Tak jest nasza córeczka
Daniel dał jej na ręce mała, ona ją przytuliła ,rzekła moja mała ślicznotka. Kochanie mamy jeszcze jedną niespodziankę Nadia spodziewa się dziecka.
Lekarze byli bardzo zdumieni zaistniałą sytuacją. Sofii była jeszcze bardzo słaba.
Radość wszystkich była tak ogromna, że zapomnieli o rozsądku. Lekarz poprosił rodzinę aby nie męczyli za długo chorej.
Sofii, rozglądając się wokół, wyglądała jakby nie wiedziała co się z nią dzieje. Lekarz zauważył reakcję chorej i poprosił wszystkich o opuszczenie sali.
Gdy wszyscy wyszli, lekarz usiadł przy łóżku chorej. Wziął ją za rękę i zanim cokolwiek zaczął mówić, Sofii odezwała się słabym głosem.
- Gdzie ja jestem ? co się ze mną dzieje ? kim są ci ludzie ?
Lekarz spodziewał się takiej reakcji. Wszystko od początku, zaczął Sofii opowiadać. Widział na jej twarzy ból, cierpienie i krople łez spływające po twarzy.
- Ja nic nie pamiętam, nawet nie wiem jak się nazywam, doktorze, czy wróci mi pamięć ?
-Masz na imię Sofii i myślę, że to czas jest najlepszym lekarstwem, bądź dobrej myśli. Teraz musisz zasnąć, to będzie twój pierwszy normalny sen od wielu tygodni. Musisz odpocząć. Jesteś pod dobrą opieką. Gdy tylko to będzie możliwe, wrócisz do domu a tam szybciej powrócisz do rzeczywistości.
Sofii uspokoiła się. Zamknęła oczy i posłusznie zatopiła się w sen.
Lekarz okrył chorą troskliwie i wyszedł na korytarz porozmawiać z rodziną.

Opowiedział im jaka jest sytuacja chorej ,żeby się nie martwili jest pod dobrą opieką. Natomiast rodzina powróciła do domu ,a Daniel został w szpitalu przy żonie i był bardzo smutny.
Długo modlił się w kaplicy szpitalnej dziękując za to, że Sofii się przebudziła ze śpiączki, prosząc by odzyskała pamięć. Tak bardzo za nią tęsknił. Potrzebował jej jak powietrza, potrzebowała jej córeczka.
Przygnębiony wrócił do Sofii, ujął ją za rękę.
Sofii przebudziła się, było jeszcze wcześnie, ale promienie słońca radośnie tańczyły przeciskając się przez szpary żaluzji. Ktoś trzymał ją za rękę. Przyjrzała się uważnie. Czy to jej mąż? tak mówił lekarz.
Taka była zmęczona, dlaczego nic nie pamięta. Zamknęła oczy...

Zanurzyła się i wypłynęła na przejrzystą szmaragdową głębię. Rozkoszowała się tym, że woda ją unosi - czuła się taka lekka. Płynęła cicho i spokojnie. Wyszła na brzeg, wycisnęła włosy ręcznikiem i pozwoliła by rozgrzane słońce osuszyło jej ciało. Czekała na kogoś...
-Sofii - szepnął za nią
odwróciła się szybko, mrużyła oczy patrząc pod słońce, ale wiedziała, ze to on, wszędzie by go poznała, taka była szczęśliwa...
- Sofii
otworzyła oczy, przy łóżku stał lekarz.
- widzę, że się wyspałaś - uśmiechnął się - musimy zrobić badania.
Lekarz Sofii stwierdził. że na badania nie może jeszcze chodzić bo jest za
słaba, postanowił ją zawieść na wózku. Po powrocie z badań była zmęczona i zasnęła głębokim snem. Daniel był przy niej cały czas i czekał na wyniki badań Sofii.
Mijały dni, dni cenne dla Sofii, które doprowadziły ją do większej sprawności fizycznej. Mogła już sama chodzić. Cieszyła się z każdej wizyty Daniela, córeczki, mamy i Wiktora. Brakowało jej tej bliskości ukochanych osób. Wiedziała, że to nie to. Czuła, jakby, wysoki mur, odgradzał ją od osób, które w przeszłości kochała.
Sny, marzenia, były tylko namiastką tego co słyszała od Daniela. Wiedziała, że nikt nie może jej okłamywać to na pewno niemożliwe. Chciała być sobą a nie osobą stworzoną przez własną wyobraźnię i opowiadania.
Co będzie jeśli nie odzyskam pamięci ? czy potrafię pokochać Daniela i moją córeczkę ? Co będzie jak wrócę do domu ?
Wiele pytań dręczyło ją. Szukała w zakamarkach pamięci wszystkiego co mogłoby bardziej zbliżyć ją do świata który ja otaczał.
Nocami budziła się przerażona i cała mokra, albo śniła o cudownych kolorowych łąkach pełnych kwiatów, które nie pozwalały się zerwać.
Wreszcie nadszedł upragniony dzień.
Lekarz stwierdził, że może wrócić do domu. Boże, jak ona się bała. Tu czuła się bardziej bezpiecznie, co będzie dalej....
Została wypisana, Daniel przywiózł ją do domu, wszyscy bardzo się cieszyli, że wraca do zdrowia. Daniel zaprowadził Sofii do sypialni.
- Musisz odpocząć kochanie
a widząc strach i zmieszanie w jej oczach dodał
- nie bój się, nie będę ci się narzucał, przeniosłem swoje rzeczy do pokoju gościnnego, dam ci tyle czasu ile potrzebujesz, a jeśli nie odzyskasz pamięci może znów mnie pokochasz...


Sofii popatrzyła na Daniela z uśmiechem .Wiktor i Nadia nadal opiekują się małą córeczką Sofii ,dopóki nie dojdzie do zdrowia. Sofii po przyjeździe ze szpitala położyła się i zasnęła głębokim snem.
Nastał nowy dzień a z nim nadzieja. Daniel wyciszył się, stał się bardziej spokojny. Wiedział już, że Sofii jest zdrowa na tyle aby wyjść z nim na spacer. Zaprowadzi ją na miejsce dawnych spotkań, tych romantycznych i niezapomnianych. Nie będzie naciskał, nie chce już nic mówić. Powiedział jej wszystko z najdrobniejszymi szczegółami o nich, o dziecku i o rodzicach. Teraz tylko musi czekać. Czasami widzi w oczach Sofii jakiś błysk i wydaje mu się, że już sobie kojarzy fakty, potem gdzieś to pryska, jak bańka mydlana i jakby jakaś niewidzialna siła broniła dostępu do jej umysłu.
Ubrał się tak jak na pierwsze spotkanie, wziął również kosz , w którym, tak jak wtedy, włożył do niego kanapki, ciasto z owocami, butelkę wina i mały bukiecik stokrotek przewiązanych czerwoną wstążeczką. Piękny pled dopełnił całości, leżeli na nim przecież, wpatrzeni w promyki zachodzącego słońca, przytuleni do siebie.
Poprosił również ją, aby ubrała się w tę piękną sukienkę, nie mówiąc dlaczego.
Wyruszyli razem wczesnym popołudniem tam, w to miejsce.
- Jak tu pięknie - szepnęła Sofii
Daniel postawił koszyk, rozłożył pled, i poprosił by Sofii usiadła, potem podał jej stokrotki
- cieszę się, że jesteś tu ze mną, to nasze miejsce... tu się spotykaliśmy.
- bardzo piękne miejsce - powiedziała Sofii
Sofii wzięła stokrotki do ręki ,uśmiechnęła się do Daniela i pocałowała go.Byli bardzo długo w tym miejscu i rozmawiali.
Daniel była tak zauroczony Sofii, ze nawet nie zwrócił uwagi na jej głośne rozmyślania.
Sofii zaczęła wszystko w najdrobniejszych szczegółach opowiadać, jak to pierwszy raz się spotkali. Pewnego dnia zastała ich straszna ulewa, błyskawice przeszywały niebo a groźne grzmoty odbijały się echem w lesie. Nie mieli gdzie się skryć. Cali zmoknięci ukryli się w stogu siana na pobliskiej łące przy lesie.
Zdziwiony i zaskoczony, udawał, że nie zauważył żadnych zmian u Sofii a może sam w to nie wierzył ? Zaczął pytać ją o inne szczegóły, których nie opowiadał jej po tym jak wybudziła się ze śpiączki. Chciał się upewnić, serce waliło mu jak młot, bał się, że to może tylko mu się wydawać.
Jednak Sofii opowiadała dalej...
-Sofii, rzekł cicho Daniel, ty ...
-Tak Danielu, odpowiedziała, bałam się, że tego nie zauważyłeś.
Za moment, rozbeczała się, jak małe dziecko, łzy jej ciekły po policzkach a uśmiech nie schodził z jej twarzy. Daniel jeszcze jej takiej nigdy nie widział.
Daniel ujął twarz Sofii w dłonie,
-kochanie moje, wróciłaś, tak długo czekałem...
Potem pocałował ją delikatnie, a Sofii oddała mu pocałunek
Słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, kryjąc się za wzgórzem. Niebo mieniło się odcieniami czerwieni, gdzieniegdzie wiatr przeganiał białe obłoczki, ale Daniel i Sofii nie widzieli jaki czar roztacza nad polaną zapadający wieczór. Zajęci byli sobą, upajali się swoją bliskością, dotykiem, pieszczotą, jakby w jednej chwili chcieli nadrobić stracony czas. Czas, który w tej chwili przestał dla nich istnieć. Byli tylko oni, ich miłość i radość z odzyskania własnego szczęścia.



O koszyku z kanapkami przypomnieli sobie gdy już księżyc zaczął ciekawie zaglądać na polanę. Zjedli pośpiesznie kolację i ruszyli do domu trzymając się za ręce. Całą drogę śmiali się radośnie, a potem ukradkiem jak para nastolatków zakradli się do pokoju. Wiedzieli, że Nadia zaopiekowała się dzieckiem, nie chcieli nikogo budzić.
Weszli po cichutku do sypialni ,i tam dopiero zaczęli się zapoznawać od nowa.Kochali się namiętnie jak za dawnych czasów , zmęczeni położyli się spać.Przespali całą noc już w jednym pokoju razem. Nad rankiem Sofii była tak szczęśliwa ,że nawet Daniel tego nie zauważył.
Następne dni upływały spokojnie i w pełnej harmonii. Sofii nie odstępowała od swojej córeczki Klaudii. Tym samym chciała odciążyć swoją mamę, która z tak wielkim poświęceniem opiekowała się małą, od początku jej choroby. Uświadomiła to sobie dopiero teraz. ile przeszli jej najbliżsi.
Nadia nie negowała decyzji córki. Cieszyła się, że teraz więcej czasu poświęci sobie i Wiktorowi.
No i lekarz zakazał jej pracować, miała dbać o siebie i o maleństwo, które tak niespodziewanie dla wszystkich miało się pojawić na świecie. Nadia zdawała sobie sprawę z ryzyka i bała się. Zrobiła wszystkie zalecane przez lekarza badania, dziecko się rozwijało prawidłowo, ale ze względu na wiek ryzyko było duże. Wiktor wspierał żonę ale targały nim sprzeczne uczucia raz cieszył się, to znów drżał ze strachu, oby tylko Nadii nic się nie stało.
Wiktor opiekował się Nadii i bardzo oboje przestrzegali zalecenia lekarza.A ponieważ ten etap jest bardzo ważny dla niej i dla dziecka powinna na siebie uważać .
Do rozwiązania zostało niewiele czasu. Lekarz stwierdził, że Nadia musi zgłosić się do szpitala i do chwili porodu zostać po ścisłą kontrolą.
Nadia pod wpływem zdarzeń z własną córką nie chciała ryzykować. Historia lubi się powtarzać ale nastawiona optymistycznie, czuła, że ją to nie dotyczy. Jednak gdzieś w zakamarkach duszy, pozostała obawa.
Nadia była osobą dość zdecydowaną, odważną i z natury bardzo radosną. Te cechy bardzo pomagały jej w życiu. Po śmierci męża, wychowując sama córkę, nauczyła się stawiać czoła wielu trudnościom, jakie spotykała na swojej drodze.
W każdej sytuacji potrafiła sobie poradzić. Teraz z perspektywy czasu uśmiecha się do swoich wspomnień i zastanawia się, czy umiała by, tak samo przejść przez życie, gdyby dane jej było przeżyć to od początku?
Z tych wspomnień, leżąc na łóżku szpitalnym, wyrwał ją ostry ból. Wiedziała, że zbliża się czas porodu.
Lekarz i personel szpitala byli zdumieni i zaskoczeni szybką akcja porodową.
W swojej praktyce lekarskiej, ten przypadek był pierwszym. Poród normalny, bez powikłań i w takim tempie, że niejedna młoda dziewczyna mogłaby pozazdrościć.
Nadia urodziła syna. Teraz jest nie tylko babcią ale i "młodą mamą".
Wiktor nerwowo przechadzał się po szpitalnym korytarzu, gdy podeszła do niego położna z zawiniątkiem
- Gratuluję, ma pan syna
Aż oparł się o ścianę, bał się, że upadnie z wrażenia
- mój syn? mój malutki synek...
wziął chłopca ostrożnie na ręce, bojąc się, że mógłby zrobić mu krzywdę
- a Nadia, moja żona jak się czuje? mogę do niej pójść?
- Nadia zasnęła, proszę się nie obawiać, poród odbył się bez komplikacji, ale to duży wysiłek, musi teraz odpocząć.



Po urodzeniu synka Nadia długo odpoczywała. W domu trwają gorączkowe przygotowania do powrotu Nadii i maleństwa. Rodzina bardzo się cieszy, że wszystko poszło dobrze, że Nadia urodziła zdrowego chłopca i przygotowują dom na ich powrót.
Wiktor wprost szalał z radości, cieszył się z narodzin syna, że jest zdrowy, ale gdy Nadia urodziła kamień spadł mu z serca, lękał się o nią bardzo. Urządził pięknie pokój dla dziecka, wcześniej Nadia bała się zapeszać, ale teraz wszystko było już gotowe. Sofii i Daniel bardzo mu pomagali. W domu panowała radość, znów wszystko wydawało się być na miejscu.
Następnego dnia Nadię i dziecko miano wypisać ze szpitala.
Nadia nie mogła doczekać się chwili, kiedy będzie mogła zasnąć w swoim łóżku. na szczęście wszystko było w porządku i mogła wyjść do domu.
Wiktor o wszystko zadbał. W pokoju znalazła się nawet piękna kołyska, przyniesiona ze strychu. Wychował się w niej Daniel. Miała być dla Klaudii. Przez wszystkie kłopoty związane z Sofii, zapomniano o niej. Dziewczynka jest już za duża a dla Piotra, tak nazwano synka, będzie w sam raz.
Następnego dnia Nadię , wypisano ze szpitala z małym synkiem Piotrusiem.Cała rodzinka czekała z niecierpliwością w domu na przybycie Nadii i małego.
Nareszcie w domu.
Wszyscy witali Nadię i zachwycali się maleńkim chłopczykiem. Klaudia z ciekawością patrzyła na maleństwo, do tej pory to ona była najmniejsza w domu. Była słodką istotką ciekawą wszystkiego co działo się dookoła. Daniel trzymał ją na rękach, by mogła się przyjrzeć dzidziusiowi.
Na przyszły tydzień zaplanowano chrzest dzieci i skromną uroczystość.
Wiktor nie posiadał się z dumy. Sofii wzięła braciszka na ręce
- jaki on śliczny, mamo.
Lata mijały. Dzieci rosły, rodzicom przybywało lat. Sofii i Daniel bardzo młodzi jeszcze ale Wiktor i Nadia z niepokojem spoglądali w przyszłość.
Wiedzieli, że nie są młodzi i właśnie dlatego myśleli bardziej o przyszłości maluchów jak i Sofii oraz Daniela.
Winnica przynosiła zyski, Wiktor cieszył się z gospodarności i pomysłów żony. Taka żona to skarb, myślał. Potrafiła doradzić mądrze i pomóc mu, mimo obowiązków domowych. Mały 5 letni już Piotr potrzebował najwięcej uwagi. Mimo tego miała czas na wszystko. Wieczorami kiedy zasypiał, siadali razem, aby porozmawiać o minionym dniu i zaplanować następny.
Któregoś wieczoru Wiktor zaczął temat remontu zamku.
-Nie możemy czekać Nadiu, to dla naszych dzieci, powiedział Wiktor. Jestem coraz starszy, muszę zostawić wszystko w należytym porządku.
Nadia się oburzyła.
- Wiktorze, miedzy nami jest tylko 8 lat różnicy i nie jesteś coraz starszy, tylko razem się starzejemy niestety, ja też nie stoję w miejscu !
Tu się uśmiechnęła i przytuliło do Wiktora.
- Dobrze, już dobrze , masz rację, odrzekł Wiktor.
- Wiktorze, ja już pomyślałam o remoncie zamku, rozmawiałam wstępnie z ludźmi, którzy by się tego podjęli.
-Widzisz Nadiu, miedzy innymi, za to cię kocham, ja jeszcze nie zdążę pomyśleć, a ty już działasz.
Roześmieli się oboje.


Nadia podeszła do komody, z której wyjęła plik papierów, posegregowanych starannie i zapisanych nienagannym pismem.
-Proszę Wiktorze, tu są moje obliczenia co do kosztów remontu. Dowiadywałam się tu i ówdzie, spisałam wszystko, abyś miał spojrzenie na całość tej inwestycji.
Oczywiście, zawsze można wnieść poprawki.
Wiktor był mile zaskoczony. Nadia odwaliła kawał dobrej roboty. Kiedy ona to zrobiła ?
Następnego dnia Nadia z Wiktorem, z tym co obliczyła już wcześniej, poszli załatwić wszystkie formalności , aby wprowadzić w życie remont zamku.
Udali się do architekta wnętrz i pokazali wstępne projekty Nadii. Zależało im bowiem, by zachować oryginalny wygląd zamku, ale chcieli wprowadzić wiele udogodnień. Pomieszczenia wymagały odnowienia, a przy tym można było wprowadzić zmiany ułatwiające życie. Czuli, że starość powoli nadchodzi, chcieli zapewnić sobie wszelkie wygody, a dzieci i wnuki też się na pewno ucieszą.
Wiktor obawiał się, czy stać go będzie na taką inwestycję, architekt zapoznał się z planami Nadii, zainteresowały go jej pomysły. Umówili się na następny dzień.
Po dokładnym zapoznaniu zbadaniu stanu zamku architekt naniósł jeszcze parę poprawek i udogodnień, wszystkim się one spodobały. Wiktorowi najbardziej przypadły do gustu udoskonalenia zaproponowane przez architekta usprawniające prace przy produkcji win. Oczywiście wiązało się to z niewielką przebudową wnętrz, zakupem kilku urządzeń, ale po podsumowaniu kosztów, choć sporo przekroczyły wyliczenia Nadii, zaakceptował projekt.
Byle zdążyć przed następnymi zbiorami. Dzięki wskazówkom Nadii udoskonalił niektóre wina, wprowadził też nowe marki win, a produkcja przynosiła coraz większe dochody. To będzie pracowity rok.
Rok okazał się nie tylko pracowity ale i obfity w wiele niespodzianek. Wszystko to za sprawą przeprowadzanego remontu.
W trakcie przebudowy jednego z pomieszczeń, znaleziono zamurowane drzwi.
Wiktor przypomniał sobie legendę, która krążyła w jego rodzinie jak i wśród tubylców od niepamiętnych czasów. Wychodził z założenia, że to tylko wymysł człowieka.
Legenda była osnuta wokół ukrytych skarbów w tym zamku i duchów, które go pilnowały.
Nigdy nie próbował dociekać prawdy. Wiedział, że w legendzie mogą być okruchy prawdy i że pierwiastki świata realnego mogą przewijać się, mieszać z fantazją i zmyśleniem. Brak wiedzy o faktach historycznych, może skłaniać ludzi do bujania w obłokach.
Wiktor znał historię zamku na tyle, ile pozwoliły mu ja poznać stare dokumenty i zapiski, które znajdowały się w pobliskim kościele, równie starym i zabytkowym.
Znał ją również od swojego ojca, który zawsze twierdził, że wiele dokumentów zaginęło albo są gdzieś ukryte w miejscach niedostępnych.
Dla Wiktora liczyły się tylko fakty. Teraz zaciekawiony tajemniczą zabudową postanowił odkryć zamurowane wnętrze.
Przyjrzał się dokładnie starym planom i zauważył, że była kiedyś tu olbrzymia kuchnia. Na jednej ze ścian, zaznaczony był niewyraźnie otwór coś na kształt drzwi. Pomyślał, że mogła to być tylko wnęka, która została zamurowana aby wyrównać ścianę albo szyb, który prowadził do piwnic.
Ta druga wersja była o tyle prawdopodobna, że kiedyś takie szyby były przy pomieszczeniach kuchennych wykorzystywane do rożnych celów.
Zamocowana na linach prymitywna widna, albo służyła do wydawania posiłków, do przyległych pomieszczeń lub też służyła do wyrzucania odpadków kuchennych.
Wiktor poprosił robotników o rozwalenie zamurowanej ściany.


Zbiory winorośli przynosiły coraz lepsze zyski.
Po zburzeniu ściany, powiększono kuchnię wraz z pomieszczeniami pomocniczymi. Remont idzie w bardzo szybkim tempie. Tak jak przewidywał Wiktor. Po rozwaleniu ściany, ukazał się głęboki szyb, prowadzący prosto do piwnic.
Robotnicy na prośbę Wiktora, umocowali liny aby móc dokładnie zbadać ściany wokół szybu. Z umocowanymi latarkami do ochronnych nakryć głowy, przesuwali się powoli w pionie, wbijając haki, aby móc na czym oprzeć nogi.
Jeden z robotników po kilku godzinach zauważył dziwną skrytkę w małej wnęce ściany.
Trudno było się do niej dostać. Zakamuflowana w sprytny sposób. Tylko sokole oko i słuch znawcy mógł ją wypatrzyć.
Pusty odgłos ściany informował, że za cegłami musi być pusta przestrzeń. Po kilku nieudanych próbach udało się wydostać pakunek zawinięty w skórę i przewiązany grubym drutem.
Wiktor popatrzył na duże zawiniątko, które robotnicy przynieśli do jego pokoju i położyli na stół.
Był bardzo ciekaw, co też tam może kryć się. Postanowił zaczekać i zawołać Nadię, chciał, żeby była przy jego otwarciu.
Nadia podekscytowana udała się do pokoju Wiktora, również Daniel z Sofii oraz dzieci. Wszyscy chcieli być przy tym. Nie co dzień udaje się odnaleźć skarb, wszyscy zastanawiali się, co też jest w środku.
Robotnicy usunęli się pod ścianę robiąc miejsce dla członków rodziny, ale też ciekawie zaglądali czekając na odpakowanie paczki. Gdy już wszyscy byli na miejscu Wiktor wziął nożyce do cięcia drutu, był gruby i zardzewiały. Ręce drżały Wiktorowi, gdy go przecinał. Czyżby historia, którą opowiadał mi dziadek była prawdą? zastanawiał się głośno...
Drut puścił w końcu, a Wiktor ostrożnie rozwinął starą skórę, którą zawinięta była paczka. Wewnątrz była piękna, misternie zdobiona szkatuła. Wszyscy wstrzymali oddech, tylko dzieci, Klaudia i Piotrek podskakiwali radośnie przekrzykując się nawzajem.
- Otwórz tato!
- Dziadku otwórz!
Wiktor sam się zastanawiał co tam jest w tej paczce ,a dzieci już się nie mogą doczekać otwarcia tej szkatułki.
Wiktor jakby celowo przedłużał otwarcie szkatułki. Przyglądał się zdobieniom, które mocno przylegały do wieka szkatułki, jakby były w niej wyryte. Nie miał wątpliwości, że cała szkatułka była zrobiona ze srebra. Czas zrobił swoje, srebro zmatowiało, zrobiło się jakby brudne. Wystarczyło jednak odpowiednio go doczyścić aby odzyskało swoją dawną świetność. Tylko w topione w nią kamienie nie straciły blasku. Różnokolorowe szkiełka mieniły się blaskiem. Toż to istne dzieło sztuki, myślał Wiktor, już ona sama jest bezcenna. Wielkość jej ocenił na 20 x10 cali. Była dość duża i ciężka.
W końcu zdecydowanym ruchem otworzył wieczko, które nie stawiało oporu.
Jego oczom ukazał się zwój grubego papieru, na którym widniała gruba pieczęć.
W pokoju panowała cisza, nawet dzieci z zaciekawieniem przyglądały się zawiniątku.
Wiktor rozejrzał się po twarzach zgromadzonych, jakby z zapytaniem, co dalej...
Nadia wyczuła sytuację i skinęła głową, jakby zachęcając męża do zerwania pieczęci.
Delikatnie przełamał pieczęć i powoli jakby bał się, że uszkodzi papier, rozwinął go.
Wszyscy przysunęli się bliżej i zobaczyli starannie rozrysowaną mapę, która na pierwszy rzut oka nie mówiła wiele.



Wiktor zaczął się jej przyglądać i próbował cokolwiek z niej odczytać. Potem głośno powiedział:
- Słuchajcie moi drodzy, to nie koniec naszej przygody ze szkatułką. Moim zdaniem jest to mapa, która zaprowadzi nas do czegoś co jest ukryte w tym zamku.
Musimy uzbroić się w cierpliwość. Dokładne odczytanie mapy trochę potrwa. Muszę kogoś poprosić o pomoc. Kogoś kto mi pomoże w jej odczytaniu, teraz mogę tylko zabezpieczyć znalezisko. O wszystkim będę was informował. Będziecie mi potrzebni, zwrócił się do robotników. Robotnicy powrócili do przerwanej pracy komentując znalezisko.
Wiktor z synem i żoną zasiedli w gabinecie przeglądając wszystkie papiery jakie do tej pory zgromadzili na temat zamku. Wertowali stare projekty próbując powiązać to jakoś z znalezionym dokumentem. Sofii musiała zająć się dziećmi, które podekscytowane nie mogły usiedzieć na miejscu. Tak minął im dzień. Prace przy przebudowie szły w szybkim tempie, niestety nadal nie udało się rozwiązać zagadki.
Wiktor czuł się bezsilny, że nie potrafił odkryć prawdy. Podświadomie wiedział, że powinien, że coś mu umknęło. Tylko co?
Nagle rozległo się pukanie. Zamyślony oderwał się od papierów, Nadia już się poddała, musiała zająć się domem i dziećmi.
Do pokoju wszedł jeden z robotników, który pomógł odnaleźć zawiniątko, a wraz z nim stary zgarbiony staruszek.
- To mój sąsiad - przedstawił robotnik starca, pracował kiedyś jako młody chłopak na zamku u pańskiego dziadka. Opowiedział mi pewną historię, którą zasłyszał kiedyś tu w zamku. Może ona naprowadzi pana na rozwiązanie tej zagadki. w. Tymczasem, musimy wrócić do swoich zajęć.
Starzec opowiedział im od początku historię  zamku. Nagle przypomniało mu się jeszcze coś co może naprowadzić do rozwiązania zagadki. Wiktor pokazał znalezioną mapę, dokładnie ją przejrzał.
-  słuchajcie, to niezwykła mapa...


Smutek to najbardziej egoistyczne z uczuć.

Offline

 
Forum PoWieF - Pogaduchy Wiersze Fraszki. Dziękujemy za wizytę. Jeśli się spodobało - zapraszamy ponownie :)

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.penguinarmy.pun.pl www.1x2.pun.pl www.virkensa.pun.pl www.elitepl.pun.pl www.zpsb-ekonomia.pun.pl