Ecola - 2009-02-06 18:39:10

POWIEŚCI DANY KRECIKA I ECOLI - przeniesione z Asymetrii

Polskie realia, styl wenezuelskiej telenoweli, zaskakujące wątki i mnóstwo postaci nie zawsze pozytywnych

TYTUŁ.......(jakieś propozycje?)

Sofia najczęściej przebywała sama.
Tak wolała, zresztą tego lata nie miała towarzystwa. Nie musiała się niczego obawiać: na nieodległej polanie jej matka zbierała zioła, pilnując, by nie zbliżył się nikt obcy.
Woda w strumieniu była chłodna, weszła po pas do wody i zatrzymała się z uniesionymi ramionami i dłońmi splecionymi na karku. Zaczekała, aż tafla się wygładzi, po czym przyjrzała się swemu odbiciu. Po kąpieli wyszła na brzeg, przetarła się niedbale ręcznikiem, pozwalając słońcu, by wysuszyło ją do końca.
Myśli płynęły swobodnie. Położyła się na miękkim mchu i leżąc z rękami pod głową wpatrywała się w błękit. Jej myśli były tak intensywne, że usta poruszały się wraz z nimi i myśl przerodziła się w szept: kocham go.
Sofia , wyczuła coś czego jeszcze do tej pory nie czuła....
Była oczkiem w głowie matki. Ojciec zmarł młodo, przygnieciony konarem drzewa, kiedy wracał do domu, w czasie olbrzymiej nawałnicy. Nic dziwnego, że matka drżała o córkę. Bała się. Wspomnienia z tak nieodległej przeszłości, tkwiły w niej i sen spędzały z powiek. Szczęściem było dla niej, że mąż zostawił nieduży majątek. Dzięki niemu, mogła zapewnić w miarę dostatnie życie sobie i Sofii.
Niemal każdy ich dzień był wypełniony pracą, Matka Sofii - Nadia była zaradną kobietą, wprawdzie miały za co żyć, ale chciała zapewnić lepszą przyszłość córce. Sama wiele umiała, przez co wiejskie kobiety unikały jej, twierdząc, że jest zarozumiała, kiedy jednak chorował ktoś bliski zapominały o uprzedzeniach i biegły do niej po ratunek, nikt tak nie znał się na ziołolecznictwie jak ona.
Przywykła już do tego, że jej unikano, jej największą radością była córka. Starała się cieszyć z drobnych spraw, przekazać Sofii swoją wiedzę, ale ostatnio w jej serce wkradł się niepokój. Z Sofią coś się działo, była nieobecna duchem, zamyślona. Sofia dorastała...
Postanowiła porozmawiać z córką. Czekała na dobrą okazję aby nie zrazić Sofii swoimi pytaniami. Nie wiedziała jak ma się do tego przygotować.
Zbliżały się 18 urodziny córki. Nie był to najlepszy moment ale może..., kiedy będzie jej wręczać prezent, mimochodem zapyta o przyczynę jej zachowania ?
Tymczasem Sofia oddalała się od matki, najchętniej przebywała w lesie, przynosiła zawsze jakieś zioła, bo zawsze pomagała mamie jednak Nadia czuła, że nie po to córka chodzi do lasu, martwiła się, że córka się jej nie zwierza tak jak kiedyś, wcześniej były sobie bardzo bliskie, coś musiało się wydarzyć ... Tylko co? Córka wyraźnie unikała rozmowy.
Sofia wstała dość wcześnie, ranek był wyjątkowo piękny. Robiła wszystko w pośpiechu, jakby bała się, że nie zdąży przed zachodem słońca.
Był to dzień jej urodzin.
- Dokąd wybierasz się Sofii ? - zapytała matka
Zauważyła, że dzisiaj jej córka jakaś radosna, podniecona...
- Idę mamo, nazbierać kwiatów, muszę przystroić swój pokój, przecież dzisiaj...
- Tak, tak, wiem, przecież jestem twoją mamą, poczekam z niespodzianką jak wrócisz, myślę, że to nie potrwa długo ?
- Dobrze mamo, powiedziała Sofii wybiegając z domu.
Sofia ubrana w biało-niebieską sukienkę z koszykiem w ręku, szła a właściwie biegła, wymachując koszykiem i nucąc coś pod nosem.
Obejrzała się za siebie, jakby sprawdzając czy mama za nią nie patrzy i skierowała się...
na polanę za zakolem rzeki, tam go kiedyś ujrzała, serce mocno jej biło, może dziś tam będzie?
Liczyła na to, wiedział przecież, że prawie codziennie tam przychodzi a tym bardziej dzisiaj w tak ważnym dla niej dniu.
Sofia czekała tam na niego chwilę, aż w końcu się zjawił złożył jej życzenia i podarował jej piękny koszyk róż
Była szczęśliwa jak nigdy, ale co powie mamie? Nie będzie mogła dłużej trzymać tego w sekrecie, mama zaczyna już coś podejrzewać.
Ale co tam, teraz nie będzie się tym martwić...
Poszła więc do domu , z dużym koszyczkiem róż ,a tam czekała na nią mama z prezentem urodzinowym .
Zastanawiała się po drodze, co powie, skąd ma te kwiaty, nie wyglądały na urwane na pobliskiej łące. Umówiła się z Danielem późnym popołudniem.
Postanowiła ukryć kwiaty, nie, teraz nie powie mamie...
Daniel był synem znanego winiarza w okolicy. Tradycja winiarstwa sięga w tej rodzinie kilku pokoleń. Stary zamek z podziemnymi piwnicami, położony był na stromym wzgórzu. Poniżej na stokach rozciągały się piękne pola winorośli. Była to okolica przepiękna, klimat sprzyjał uprawie winogron a pobliscy winiarze, chętnie korzystali z rad ojca Daniela, który miał największą wiedzę w tej dziedzinie. Korzystał ze starych zapisków rodzinnych jak i z własnego doświadczenia.
Zaszczepił synowi najpierw miłość do przyrody a w miarę jak syn dorastał, uczył go tajemnicy uprawy winogron.
Jego marzeniem było aby jego jedyny syn ożenił się z Olimpią córką winiarza, którego połacie winogron graniczyły z jego polem.
Zamek popadał w ruinę, jego lewe skrzydło nie było zamieszkałe, wymagało remontu.
Pomimo, że interes kręcił się nieźle, zawsze były inne wydatki, na które łożył pieniądze. Chciał iść z duchem czasu by nie zostać w tyle z nowościami uprawy winogron.
Połączenie tych dwóch winnic, pozwoliło by na realizację jego planów.
Daniel nie wiedział jeszcze o zamiarach ojca. Oliwia bywała u nich w domu ale zbytnio nie interesował się nią. Zawsze z niecierpliwością i skrycie przed ojcem czekał na spotkanie z Sofii.
Dzisiaj są jej urodziny, widział się z nią ale dość krótko. Nie mógł się doczekać późnego popołudnia... i się doczekał na spotkanie z Sofii a na tym spotkaniu Daniel zaproponował jej coś co ją zaskoczyło i zaciekawiło...
Zanim jednak doszło do spotkania, Sofii idąc do domu, myślała jak ma ukryć kwiaty. Wpadła na pomysł, żeby schować je w ogrodzie w krzakach malin.
Tak też zrobiła, ukryła kwiaty i pobiegła do mamy, nie przewidziała jednak, że mama zapyta ją gdzie była tak długo, i gdzie ma te kwiatki które miała przynieść.
Sofii, jakby ignorując pytanie, rozejrzała się po pokoju.
Kwiaty poustawiane w zakątkach pokoju cieszyły widokiem i zachęcały do wąchania. Na stole, przykrytym białym haftowanym obrusem,
stał kosz różnorodnych owoców: jabłek, gruszek, śliwek, winogron.
Wzrok Sofii zatrzymał się na małym pudełku, leżącym obok plecionego kosza, owiniętym delikatną, białą, ażurową wstążeczką.
- To dla ciebie Sofii, powiedziała mama, stojąca obok córki i chwytająca jej każde spojrzenie, pamiątka rodzinna po twojej babci.
Sofii wzięła pudełko w ręce i delikatnie rozwiązała wstążeczkę, jakby bała się, że może go zepsuć zanim otworzy. Otworzyła pudełko i oniemiała. Zobaczyła piękną kolię z białego złota, z trzema diamentami z brylantowym szlifem i turkusem. Chwilę stała tak wpatrzona w to cudo.
-Mamo...., wyszeptała,
- Nic nie mów, choć i daj się uściskać, powiedziała mama.
Sofii wiedziała, że nie uniknie pytań. Usiadły razem przy stole... mama zaczęła z Sofii rozmowę na temat jej urodzin ,i chciała żeby jej ten prezent po babci dał szczęście w życiu.
Sofii kręciła się niespokojnie na krześle, zerkała co jakiś czas ukradkiem na zegarek. Nie może się spóźnić na spotkanie. Musi jeszcze się przebrać.
Matka zauważyła niepokój córki i zapytała wprost:
- Sofii, od dłuższego czasu jesteś jakaś dziwnie niespokojna i nieobecna, czy ja nie wiem o czymś o czym ty wiesz ? nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic - kontynuowała.
Musze jej powiedzieć, inaczej będziemy tak tu siedzieć a już nie mam wątpliwości, że nie mogę dłużej trzymać tego w tajemnicy.
- Tak mamo, dawno miałam ci się zwierzyć ale nie byłam pewna i zaczęły sobie rozmawiać o tym przepięknym prezencie którym dostała od mamy.
Sofii pomyślała jeszcze o Danielu, siedziała jak na szpilkach, bardzo chciała się z nim zobaczyć ale wiedziała, że nie uniknie tej rozmowy, a opowiadanie mamy zaczęło ją wciągać.
Nadia zawsze unikała opowieści o rodzinie, skąd pochodzi, czasem usłyszała coś ukradkiem, ale mama zawsze zmieniała temat, gdy pytała o babcię i dziadka, wiedziała, że musi kryć się za tym jakaś tajemnica. Rodzina Sofii żyła raczej skromnie, gdy zmarł tata Sofii mama dbała o wykształcenie córki, po szkole uczyła jej zielarstwa, prac domowych, szycia. Sofii była inteligentna i szybko się uczyła, ale za pracami domowymi nie przepadała, traktowała to raczej jak przykrą konieczność, i choć wykonywała polecenia mamy, to jednak myślami błądziła gdzie indziej.
Nigdy nie przypuszczała nawet, że rodzina może posiadać taki skarb i dlaczego nigdy o tym nie mówiono? Nadia pomyślała jeszcze, że to córka miała odpowiedzieć na pytania, ale poczeka z tym jeszcze, pora wyjawić skrywaną w sercu tajemnicę.
którą córka jeszcze nie ujawniła, ale już niebawem chce ją ujawnić. Mama Sofii czekała cierpliwie kiedy jej powie.
Wcześniej jednak chciała zachęcić ją, ujawniając kulisy sagi rodzinnej.
Sofii nie na rękę była opowieść mamy, właśnie dzisiaj, kiedy zostało niewiele czasu do spotkania z Danielem.
Nie mogła jednak nic powiedzieć, bo przecież dawno wypytywała o przeszłość rodziny.
Przeniosły się obie do ogrodu, usiadły w ażurowej altanie, przy stoliczku. Pnącze winorośli, zadomowione na dobre, oplatały ją, tworząc zaciszne miejsce, osłonięte od upału i wiatru.
Nadia zaczęła opowiadać:
Twoja babcia jak wiesz, miała na imię Kinga. Była niezwykłej urody. Ty jesteś do niej bardzo podobna. Wielu starało się o jej rękę a ona marudziła, wybierała. Ten za gruby, tamten za chudy, wszystkich zrażała do siebie. Teraz już wiem, że miłość miała dla niej największe znaczenie. Lata mijały a twoja babcia, była już nie pierwszej młodości. Poznała wreszcie przystojnego mężczyznę o imieniu Karol, syna właściciela winiarni. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że rodzice Karola nie byli zachwyceni tym związkiem.
Wszystko robili aby odciągnąć ich od siebie. Spotykali się potajemnie trwało to ponad rok.
Któregoś dnia ojciec Karola, wezwał syna i przedstawił mu swój plan dotyczący jego osoby.
Musisz wyjechać za granicę tam przez jakiś czas musisz doskonalić swoją wiedzę w zakresie upraw winorośli. Przecież ty zostaniesz moim następcą.
Karol niczego nie podejrzewał. Musiał wypełnić wolę ojca.
Młodzi złożyli sobie obietnicę, że będą na siebie czekać. Karol wyjechał a Kinga....
Nadia westchnęła, jakby opowiadała o swoim życiu, chociaż tak naprawdę jest jego cząstką.
Okazało się, że twoja babcia spodziewa się dziecka....
niestety, nie zdążyła powiedzieć o tym ukochanemu, jego ojciec przeczuwał na co się zanosi i zrobił wszystko by rozdzielić młodych, ponieważ chłopak miał wyjechać za granicę ojciec postanowił go wysłać we wcześniejszym terminie .
Kinga została sama, tęskniła za ukochanym. Nie znała adresu Karola, obiecał, że napisze, jak tylko dojedzie. Mijały tygodnie, listu ani śladu.
Natomiast Karol, jak tylko dojechał na miejsce, napisał do ukochanej piękny list , zapewniający o swojej miłości. Czekał długie tygodnie....nie otrzymał odpowiedzi. Za to ojciec Karola wypytywany listownie przez syna, napisał mu, że Kinga poznała mężczyznę prawie tuż po jego wyjeździe. Pewnie chciała to przed Tobą ukryć , pisał w liście ojciec, ale teraz jak będzie miała z nim dziecko nie da jej się wywinąć z tej zdrady.
Karol wpadł w rozpacz, chciał wracać, jednak nie mógł zerwać kontraktu. Zostało jeszcze parę miesięcy. Nie mógł zrozumień zachowania swojej ukochanej. Miłość jaka ich łączyła zdawała się być prawdziwa i szczera. Zaczął prowadzić hulaszczy tryb życia. Wieczorami zabawiał się z panienkami i znajomymi w restauracjach, pił do upadłego, chciał, żeby alkohol zagłuszył jego uczucie do Kingi.
Zbliżał się koniec jego pobytu za granicą.... Był już na dnie, hulaszczy tryb życia odbił się mu na zdrowiu i wyglądzie. Było mu wszystko jedno i kiedy ojciec polecił mu ożenić się z córką swojego wspólnika zgodził się bez namysłu, poza tym chciał, by Kinga odpowiedziała mu szybko na jego decyzje ponieważ musiał wyjechać ponownie zagranicę.
Właściwie to już nie czekał na odpowiedź Kingi. Nawet się z nią nie widział. Wiedział, że urodziła córkę to był namacalny dowód, że go zdradziła.
Wyjazd za granicę nie wypalił. Ojciec wykręcił się z załatwiania spraw związanych z wyjazdem. W skrytości bał się, że syn całkiem "zejdzie na psy" i nie dojdzie do ślubu z Oliwią.
Tymczasem Kinga, po urodzeniu córki i przyjeździe Karola z zagranicy, próbowała się z nim skontaktować. W żaden sposób nie mogła. Jakby wszyscy umówili się i zabarykadowali dostęp do jej ukochanego. Płakała nocami, tuląc do siebie córkę, owoc miłości jej i Karola. Chciała mu powiedzieć tylko, że ma córkę i że to jest jego dziecko.
Niemożliwym jest, żeby nie wiedział o tym. Dlaczego nie chce się z nią spotkać.
Wreszcie dotarły do niej wieści, że Karol żeni się z Oliwią. Teraz już była pewna, że jej nigdy nie kochał. Była kobietą z natury dumną i postanowiła zapomnieć o nim. Już wiedziała, że nie jest wstanie nic zrobić.
Karol po ślubie z Oliwią nie zmienił się na lepsze, pił, awanturował się, Oliwia miała nadzieję, że jak urodzi im się dziecko to Karol się zmieni, wprawdzie trochę się uspokoił i przez jakiś czas się starał być dobrym mężem, Oliwia urodziła syna, wszystko zmierzało ku dobremu...
Niestety dowiedział się wtedy przypadkiem, że Kinga jest sama i że nigdy nie była z nikim innym związana. Chciał rzucić wszystko, poszedł do niej, wyjaśnić wszystko, ale wtedy było już za późno, za bardzo ją zranił.
Kinga powiedziała mu, że nie chce z nim być, powiedziała: - wybrałeś Oliwię a mnie zostawiłeś samą z dzieckiem, drogę masz wolną.
Nie chciała słuchać wyjaśnień, skoro uwierzył oszczercom nie jest jej wart, zbyt wiele wycierpiała, a była dumną kobietą. Już go nie potrzebowała, miała przecież swoją małą córeczkę.
Czas mijał i rany nieco się zabliźniły, Kinga za namową rodziców zgodziła się wyjść za mąż za pewnego wdowca, który od dawna o nią zabiegał, nie była w nim zakochana, ale wiedziała, że jest dobrym człowiekiem i że zapewni jej i dziecku bezpieczeństwo.
No i dość miała wytykania palcami, bo panna z nieślubnym dzieckiem w tamtych czasach to był ogromny wstyd dla rodziny, a Jakub pokochał ją i dziecko. Może i ona jego kiedyś pokocha.
Kinga zwlekała ze ślubem. Cały czas mimo zadry, która tkwiła w jej sercu, nie mogła oszukiwać samej siebie. Kochała Karola.
Los bywa nieprzewidywalny i niesie różne troski, smutki, niepowodzenia, radości. Jednak to co się stało, nie należy zaliczyć do tych wymienionych, tylko do wielkiej tragedii rodzinnej.
Któregoś dnia, Karol z Oliwią i synem, wracali samochodem z sąsiedniej wioski. składali wizytę swoim przyjaciołom. Zasiedzieli się trochę i wracali dość późno. Nigdy sprawy tak do końca nie wyjaśniono. Samochód prawdopodobnie zahaczył kołem o olbrzymi kamień. Karol stracił panowanie nad kierownicą i stoczyli się w olbrzymi wąwóz.
Oliwia i dziecko zginęli na miejscu a Karol cudem przeżył. Dość długo wracał do zdrowia.
Rozpacz jaka panowała w rodzinie, udzieliła się połowie miasteczka. Najbardziej rozpaczał ojciec Karola. Miał wiele na sumieniu: kłamstwa, listy syna i Kingi, które zabierał od znajomego z poczty. Czuł, że los się zemścił nie na nim, tylko na niewinnych osobach, które kochał.
Mijały miesiące. Czas leczy i zabliźnia najgorsze rany.
Kinga za mąż nie wyszła, tragedia ta wyprowadziła ją również z równowagi.
Ojca Karola gryzło sumienie. Teraz już był zdecydowany porozmawiać z synem. Nie mógł już dłużej, czuł, że syn nigdy mu tego nie wybaczy ale nie miał innego wyjścia. Poprosił go o rozmowę.
Karol jeszcze nie doszedł do siebie, po tym co się stało i chyba już nigdy nie odważy się pokochać innej kobiety a właściwie to nigdy innej nie kochał, tylko Kinga była mu naprawdę bliska. Oliwia była dobrą żoną, ale nie darzył ją uczuciem.
Był załamany, nie chciał żyć...nie chciał z nikim rozmawiać, nawet z ojcem, wtedy on poprosił również Kingę by była przy tym co chce powiedzieć. Wahała się, przyszła jednak gdyż martwił ją stan Karola. Gdy usłyszeli prawdę byli wstrząśnięci i zrozpaczeni.
Ojciec, jakby chcąc im dołożyć jeszcze cierpień, chociaż, tak naprawdę był już daleki od ich zadawania, wręczył im listy od niej i od niego. Zawiązane oddzielnie i przewiązane wstążką.
Trzymał je głęboko w kufrze, jakby intuicyjnie przeczuwając, że musi ich zwrócić adresatom.
Jak to zrobił zsunął się z krzesła i upadł na podłogę.
Dla Kingi i Karola w danej chwili nic już nie miało znaczenia. Musieli go ratować.
Okazało się, że na całe szczęście, było to tylko omdlenie na wskutek przeżytego stresu.
Jednak diagnoza lekarza była pesymistyczna. Ojciec Karola miał tak osłabione serce, że w każdej chwili mogło dojść do zawału.
Karol z Kingą, postanowili nie wracać do sprawy. Za dużo nieszczęścia przydarzyło się w tej rodzinie. Czasu nie da się cofnąć, cokolwiek by postanowili.
Znów zaczęli spotykać się jak za dawnych lat, z tą różnicą, że Kinga często bywała u Karola w domu z córką i pomagała opiekować się ojcem.
Nadia przerwała opowieść, pomyślała, że dokończy innym razem. Zwróciła się do Sofii; - Dosyć na dzisiaj, już i tak zabrałam Twój świąteczny czas a i zmęczona jestem.
Sofii, pomimo, że zaciekawiła ją opowieść, ucieszyła się. Zostało jej niewiele czasu na spotkanie z Danielem.
Uradowana, że mama zapomniała zapytać ją o przyczynę zmiany zachowania szybko się wymknęła, mówiąc, że idzie na spacer, sprawdziła jeszcze czy dobrze wygląda, na przebieranie nie było czasu ...
Czy jeszcze czeka? Biegła na spotkanie, gałązki zaczepiały o jej włosy ale nie dbała już o to, musi zdążyć! Udało się, niemal w ostatniej chwili bo Daniel już chciał iść, z rozpędu wpadła na niego, a on wziął ją w ramiona.
Sofii zarumieniona po biegu, z rozwianymi lekko kosmykami włosów wyglądała prześlicznie. Chwilę patrzyli na siebie, a potem objęci w ramionach kochali się , a po chwili Daniel powiedział jej coś co ją powaliło z nóg. Musi wyjechać z ojcem na kilka dni po nowe sadzonki winogron. Gdyby nie opowieść mamy, jej reakcja nie byłaby tak gwałtowna.
- Nigdzie nie wyjedziesz ! krzyknęła, Daniel osłupiał: -Przecież to kilka dni, -odpowiedział.
- Przepraszam, nie wiem co mi się stało !
Pomyślała, że nie będzie opowiadać mu historii swojej rodziny, a z drugiej strony.... może i dobrze, będzie miała czas porozmawiać z mamą o Danielu.
Zbliżał się wieczór, młodzi nie mogli się rozstać, wymieniali czułe uściski, pocałunki i obietnice. Czas mijał nieubłaganie Sofii musiała iść do domu, łzy napłynęły jej do oczu.
- wróć do mnie szybko- powiedziała, a potem odwróciła się i pobiegła, by nie widział jej łez, miała złe przeczucie, a może to tylko opowiadanie mamy nasunęło jej smutne myśli? To tylko kilka dni ... Sofii poszła do domu smutna we łzach ,i musiała czekać te kilka dni. Doszła do domu i spotkała w drzwiach ojca Daniela, był bardzo zdenerwowany. Nadia również. Widać było, że ich rozmowa nie była przyjemna. No to wydało się pomyślała Sofii, dlaczego nie powiedziałam nic wcześniej? już za późno, zraniłam mamę...
Rozpłakała się i pobiegła do swojego pokoju.
Ojciec Daniela wyszedł. Nadia pobiegła za córką. Długo ze sobą rozmawiały.
Daniel powiedział ojcu o swoim uczuciu a Sofii opowiedziała wszystko mamie.
Nadia postanowiła dokończyć historię córce.
Na czym to ja skończyłam? pomyślała Nadia...Kiedy Kinga i Karol poznali prawdę, przeczytali swoje listy byli w rozpaczy, jak można wybaczyć komuś ziszczenie szczęścia, cóż jednak mieli począć. Ojciec Karola wymagał opieki, nie mogli go zostawić. Poznawali się na nowo, a ja mogłam nareszcie poznać mojego tatę i tak Karol miał teraz zajęcie, przy ojcu bo był już stary i trzeba się nim zaopiekować.
- Mamo, jęknęła Sofii, historia naszej rodziny jest związana z rodziną Daniela !!! Czy Kinga i Karol pobrali się ? Co to wszystko oznacza, wytłumacz mi ! Czy ja nie będę mogła wyjść za Daniela?
Sofii rozpłakała się, zasłoniła twarz rękoma, nie mogła powstrzymać łez.
Moje dziecko, Karol i Kinga pobrali się w końcu, ta smutna historia, zakończyła się szczęśliwie, ale wiele łez wylali. Dziadek mój nie żył długo, wyrzuty sumienia pogłębiły tylko chorobę, zmarł miesiąc po ich ślubie. Uczyli się żyć na nowo, kochać, starali zapomnieć o tym co było złe.
Ich szczęście zakłócały pretensje i żale rodziny Oliwii, a szczególnie jej brat pałał nienawiścią oskarżając Karola o śmierć siostry i siostrzeńca.
To był wypadek, ale brat Oliwii nie chciał tego zrozumieć, całe życie czuł żal do Karola i jego rodziny, a Daniel jest jego wnukiem.
-Widzisz Sofii, powiedziała mama, tyle lat upłynęło i nikt nie może zapomnieć tej tragedii. Ja również jestem jej winna, tak wszyscy twierdzą. Przecież byłam dzieckiem, niewinnym i nie mającym pojęcia co się wokół mnie działo. Cała rodzina Daniela patrzy na mnie jak na ostatnią winną i czekają kiedy umrę, wtedy o wszystkim zapomną.
Teraz twoja miłość i Daniela odświeża w nich wszystkie złe wspomnienia i z tego powodu był u mnie jego ojciec. Powiedział, że nie zezwoli na ślub. Był bardzo wzburzony, a ja? co ja mogłam powiedzieć?, gdybyś mi powiedziała o Twoich spotkaniach dużo wcześniej, zanim narodziło się uczucie między wami, natychmiast bym zareagowała.
Sofii, musisz porozmawiać z Danielem i zakończyć waszą znajomość zanim będzie za późno, trudno budować własne szczęście gdy tak wiele złych emocji to budzi w bliskich.
I tak się skończyło szczęście Sofii.
-Mamo, odpowiedziała Sofii, porozmawiam z Danielem. Wszystko teraz zależy od tego jak on na to patrzy. Jeśli posłucha ojca, to trudno wycofam się. My dwoje powinniśmy decydować o własnym życiu. Winny tragedii rodzinnej jest tylko i wyłącznie twój dziadek. To przez niego! To on zawinił rozdzielając kochające osoby. Zapewne nigdy nie zaznał prawdziwej miłości dla niego liczyły się tylko pieniądze.
Ojciec Daniela próbuje zrobić to samo, mamo czy ty tego nie widzisz?
- Masz rację Sofii, jeśli kochacie się naprawdę, walczcie o tę miłość, ja nie będę stawała na waszej drodze, za bardzo cię kocham, chcę twojego szczęścia. Pamiętaj jednak, nie będzie pełni szczęścia między wami, jeśli brak będzie akceptacji ze strony ojca Daniela.
Sofii spotkała się z Danielem i ze łzami opowiedziała mu historię rodziny, dlaczego jego ojciec jest przeciwny temu związkowi, nie chciała już tajemnic, spojrzała zrozpaczona na ukochanego, jak zareaguje... . Bardzo się bała, ale tego się nie spodziewała. Daniel wziął ją w ramiona i pocałował.
- wiem o wszystkim moja kochana, mój dziadek często opowiadał tą historię. To przeszłość i nie dotyczy nas, my niczemu nie jesteśmy winni.
Rozmawiałem już z rodziną, nie pozwolę by zniszczyli naszą miłość, muszą zaakceptować nasz związek, albo jak nie zaakceptują naszego związku. to uciekniemy daleko stąd i nikt nam nie przeszkodzi.
- To zły pomysł, Danielu, nie będziemy przecież uciekać całe życie !
Musimy być rozsądni. Niech to fatum, które ciąży na twojej a i częściowo na mojej rodzinie zniknie na zawsze ! Może właśnie los tak chce, abyśmy my, zaprowadzili rozsądek i chociażby spokój w naszych rodzinach. Jeśli uciekniemy, historia może się powtórzyć i nigdy nikt nie zazna spokoju. Przecież mój pradziadek, naprawił błąd, wiedział, że zrobił źle. Nie przywróciło to życia Oliwi i jej dziecku ale przynajmniej miał cywilną odwagę przyznać się. Dlaczego twój ojciec nie rozumie tego. Musisz z nim porozmawiać.
- Jesteś mądrą dziewczyną Sofii, za to właśnie cię ukochałem. Mieć takiego przyjaciela to skarb. Porozmawiam z ojcem, muszę pomyśleć jakich użyć argumentów. Już chyba wiem.
Daniel postanowił spokojnie ale stanowczo rozmówić się z ojcem. Tak też zrobił, wyjaśnił, że nie pozwoli, aby zło wyrządzone w przeszłości zniszczyło mu życie, nie czuje żalu do matki Sofii, która jest dobrą i mądrą kobietą, a Sofii kocha ponad życie. Jest już dorosłym i odpowiedzialnym mężczyzną i zapewni szczęście swojej ukochanej, nawet jeśli ojciec go nie poprze. Oboje jednak pragną aby rodzina zapomniała o tym co złe i rozpoczęła nowe życie ciesząc się szczęściem swych dzieci, a może i wnuków?
Ojciec Daniela zawstydził się słysząc mądre słowa syna, całe życie przepełniony był żalem, który niszczył go, wiedział o tym, a nie potrafił przełamać niechęci. Syn ma rację, już czas na radość.
Wieczorem zebrał najpiękniejsze kwiaty z ogrodu i wraz z synem udał się do domu Nadii prosić o wybaczenie, a także zapewnić Sofii i jej matkę o swojej akceptacji dotyczącej związku ich dzieci.
Wieczór był piękny, droga wydawała się strasznie dłużyć, szli tak obok siebie ojciec i syn. Ojciec lekko przygarbiony, siwy włos pokrył jego skronie. Syn przyglądał mu się ukradkiem. Od dawna nie widział tak łagodnego wyrazu twarzy. Zmarszczki na twarzy, co prawda, przez tyle lat, utrwaliły obraz człowieka smutnego, zgorzkniałego i niechętnego do świata, ale teraz oczy, jakby w nagrodę, mówiły zupełnie coś innego.
Milczeli obaj, jakby bali się, że padnie niechciane słowo, jakby nie wierzyli, że to prawda.
Ojciec zerknął na syna i zobaczył, taką radość na jego twarzy, że zawstydził się ponownie, przed samym sobą. Jak mógł chcieć zabrać mu jego miłość. Dobrze, że w porę dotarło do niego. Jeszcze chwila i mogło być za późno.
- Jestem szczęśliwy, rzekł ojciec, zdumiał się, bo miała to być tylko jego myśl ! Powiedział to tak głośno, że zatrzymali się obaj jak na komendę.
Popatrzyli na siebie i rzucili się sobie w ramiona. Rozumieli się bez słów. Teraz już wiedzieli obaj, że nic i nikt nie cofnie ich decyzji. Postanowili powiedzieć rodzinie, że się pobiorą i ustalają datę ślubu.
Jakże inne było to spotkanie od poprzedniego. Ojciec Daniela z całego serca przeprosił Nadię, za niemiłe zachowanie, gdy był poprzednim razem, a potem wręczył jej ogromny bukiet kwiatów, które sam wyhodował. Nadia przyjęła i kwiaty, i przeprosiny.
- Szczęśliwa jestem, że zmieniłeś zdanie Wiktorze ( bo tak mu było na imię) nasze dzieci nie powinny ponosić winy za stare błędy. Uśmiechnęła się do Wiktora i w podzięce mocno go uścisnęła.
A Wiktor.... nie bardzo wiedział co powiedzieć, zawstydził się swych myśli,
- jaka ona piękna... jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć, zająknął się w odpowiedzi, że tak, oczywiście..., ale przez cały wieczór nie mógł oderwać od niej wzroku.
Zresztą obie panie wyglądały pięknie, ustalono wszystkie szczegóły wesela, a młodzi wprost promienieli ze szczęścia.
Cieszyli, że wszystko dobrze się układa po stronie ojca Daniela. Następnego dnia wyruszyli załatwiać wszystkie formalności dotyczące wesela.
Załatwili wszystkie formalności, a potem zaczęli planować przyjęcie weselne, przy tej okazji rodzice narzeczonych dużo ze sobą rozmawiali, ustalali sprawy ważne, i te mniej ważne, a przy tym wszystkim dobrze się czuli w swoim towarzystwie. Wiktor jakby odmłodniał, starał się dobrze wyglądać, bo Nadia była piękną kobietą, a przy tym była bardzo inteligentna, zaimponowała mu też znajomością win, podpowiedziała jak uzyskać oryginalny smak przy pomocy ziół. Wiktor również oczarował Nadię, bo przy rozmowie okazało się, że jest dobrym i oczytanym człowiekiem.
Dzień ślubu zbliżał się wielkimi krokami.
Wiktor zamiast bardziej włączyć się w przygotowanie do ślubu chodził jakiś nieprzytomny. Zauważył to syn, znał przecież ojca i coś go zaniepokoiło.
- Ojcze, powiedział, czy ty aby dobrze się czujesz, jesteś jakiś zamyślony ?
może coś ci dokucza, ty odpoczywaj a my z Sofii i Nadią wszystkim się zajmiemy.
- Synu, odrzekł ojciec nic mi nie jest tylko....
- No właśnie, co tylko, ojcze ?
Wiktor zamyślił się, głupio mu było przed synem. On starszy pan i coś takiego musiało nim zawładnąć ! Jeśli nie synowi, to komu do diabła ma się zwierzyć ? Nie chce już niczego w życiu ukrywać. Droczył się z samym sobą, wreszcie wykrztusił.
- wiesz, Danielu, chyba się zakochałem ... ja stary, uparty głupiec, tyle lat żyłem sam po śmierci twojej mamy, a teraz nie mogę przestać myśleć o Nadii... wiem, że nie powinienem, ale...
- to wspaniale tato - wykrzyknął Damian, a co Nadia na to?
- Nie mam odwagi zapytać, wyznał Wiktor.
Lżej mu się jednak na sercu zrobiło, bo bał się, że syn będzie się śmiał. Tyle lat mu przeleciało, nie będzie czekał, jeszcze dziś zapyta Nadię czy zgodzi się... za niego wyjść ,ale zastanawiał się czy ona go za akceptuje i czy go też kocha...postanowił wyruszyć natychmiast do Nadii jak najszybciej.
Był tak podniecony całą tą sytuacją, że miał zupełne pustki w głowie. Nie wiedział jak ma przygotować się do tej wizyty. Usiadł na chwilę w swoim ulubionym fotelu, żeby zebrać myśli. Powoli chłopie, bo to się źle skończy.
Zapalił fajkę i rozmyślał....
Nie mogę przecież, niespodziewanie zjawić się u Nadii, to inna wizyta, która niesie miłość i przyjaźń. Najpierw muszę poprosić syna, żeby zapowiedział moją wizytę nie mówiąc oczywiście o powodzie. Nadia, mimo, że zawsze gustownie ubrana, na wieść, że będę jej gościem, pewnie zechce się lepiej przygotować. Nie chciałbym aby źle się czuła.
Zapowiem wizytę na jutro, dzisiaj wyślę do niej Daniela.
Teraz kwiaty, jakie wybrać kwiaty ? Niby ogród jest jak dywan usiany kwiatami ale jakoś nie widzę godnych dla niej. Wiem, pod parkanem w ogrodzie rosną czerwone róże, zetnę je jutro, o świcie jak jeszcze rosa będzie upajała się ich zapachem. Nadia ma 50 lat, dostanie 50 czerwonych róż. Teraz w co mam się ubrać. Wieczorem pasuje ciemny garnitur i włożę do niego tę czerwoną koszulę. Będzie wszystko pasowało.
Przydała by się butelka dobrego wina. Mam stary rocznik w piwnicy na specjalne okazje.
Uff ! westchnął, wszystko mam już poukładane. Nawet nieźle mi to poszło, biorąc pod uwagę fakt, że takie przygotowania czyniłem mnóstwo lat temu.
Zadowolony z siebie, już bardziej spokojny, udał się do pokoju syna.
Poinformował go o swoim planie i poprosił, by przy okazji wizyty u narzeczonej poinformował jej mamę, że wybiera się do niej z wizytą. Daniela bardzo ucieszyły zamiary ojca, dawno nie widział go tak radosnego, tylko jak zareaguje Nadia?
Poinformował ją o tym gdy tylko przyszedł z wizytą i bacznie obserwował jej reakcję, wydawała się troszkę zmieszana, ale ucieszyła się na wieść o tym i powiedziała, że Wiktor jest u niej zawsze mile widzianym gościem. Uspokoiło to Daniela, bo widać było, że Nadia polubiła jego tatę.
Nazajutrz Wiktor, ściął 50 pięknych róż , ubrał się w gustowny garnitur, czerwoną koszulę. Zabrał z piwnicy najlepsze wino i poszedł do Nadii.
Był wczesny wieczór. Wiktor ubrany szarmancko, z olbrzymim bukietem róż stanął przed synem, zakłopotany jak mały dzieciak. Syn wyczuł jego zażenowanie ale jednocześnie zauważył jak jego ojciec zmienił się nie do poznania.
- Ojcze, powiedział ze szczerym uśmiechem, gdybym był kobietą, zakochał bym się w tobie od pierwszego wejrzenia. Nie poznaję cię! wyglądasz tak młodo i jestem przekonany, że zrobisz niesamowite wrażenie na Nadii.
Ojciec czuł się zmieszany pochwałami syna. Wiedział jednak sam, że dzieje się z nim coś, czego sam tak do końca pojąć nie mógł. Czyżby uczucie tak potrafiło zmienić człowieka?
-Tak, ojcze, miłość odmładza, daje szczęście i siłę, wiem coś na ten temat,- odrzekł syn, jakby czytał w myślach ojca.
- Dodrze już dobrze, życz mi powodzenia !
Wiktor szedł a właściwie "płynął" w kierunku domu Nadii. Był tak zajęty swoimi myślami i układaniem słów, jakie ma powiedzieć, że nie zauważył jak stanął przed drzwiami ukochanej.
Gdy Nadia otworzyła drzwi, w pierwszej chwili zapomniał słów i stał jak zawstydzony dzieciak nie wiedząc co powiedzieć. Nadia zaprosiła go do środka, onieśmielona trochę sytuacją. Dobrze, że Daniel uprzedził ją o wizycie taty, bo mogła się przygotować do wizyty. Zaprosiła go do saloniku, na stole stało pyszne ciasto, w powietrzu czuć było jego słodki aromat i świeżo zaparzoną kawę.
Wiktor odstawił na stolik wino, a potem ujął Nadię za rękę i złożył jej życzenia urodzinowe i wręczył jej piękny bukiet 50 róż . Nadia była zaskoczona tym prezentem i podziękowała mu.
Oboje, trochę spięci usiedli przy stole. Wiktor nalał wino do pięknych kryształowych kielichów, które Nadia wyjęła z kredensu.
Kwiaty włożyła w piękny olbrzymi gliniak, postawiła w rogu pokoju na podłodze tak, aby mogła na nie patrzeć. Uśmiechnęła się do Wiktora, może po to, aby zachęcić go do rozmowy ?
Wiktorowi myśli tak się rozbiegały w głowie, że nie potrafił ich pozbierać do kupy.
Wychylił cały kielich wina, już mu było wszystko jedno, co Nadia pomyśli.
-Nadiu, rzekł wreszcie, jestem tu tylko i wyłącznie z twojego powodu. Chcę ci powiedzieć o moim uczuciu, które zawładnęło mną, jak jakiegoś smarkacza. Muszę ci to wyznać tu i teraz, bo inaczej zamilknę do końca swoich dni.
Ukochałem cię od tej pierwszej niefortunnej wizyty. Już jak tylko wyszedłem za próg, wstyd mi było, że tak się zachowałem. Potem te spotkania niby z powodu naszych dzieci i te rozmowy długie z tobą.
Czułem, że z każdym dniem coraz bardziej i bardziej. Kocham twój piękny uśmiech, oczy, włosy, spojrzenie nawet to, jak mówisz, jak chodzisz. Pozwól mi być przy tobie, nie odrzucaj mnie....
Nadia spłonęła rumieńcem, który dodał jej twarzy jeszcze większego uroku, włosy kiedyś blond, teraz lekko przykryte siwizną, upięte z tyłu w piękny kok na szyi. Kosmyki włosów spadające na skronie, lekko napuszone i pokręcone. Patrzyła onieśmielona ale jednocześnie z lekkim błyskiem w oku, jak by wyznanie Wiktora sprawiało jej niesamowitą radość.
-Wiktorze, powiedziała, nie spodziewałam się tego co dziś mi powiesz, ale ja czuję prawie to samo do ciebie, tylko czekałam na twój pierwszy krok. Bardzo się cieszę, że mi to powiedziałeś i przyjmuję twoje zaręczyny.
Wiktor ucieszył się jak małe dziecko, porwał Nadię na ręce i zakręcił się z nią po pokoju,
- Kochana moja, tak się cieszę. Nadia odpowiedziała ja również się cieszę, no to trzeba zacząć przygotowania do wesela.
Kolejne dnie spędzili na planowaniu wesela, zastanawiali się, czy zrobić podwójne wesele, czy dopiero jak Daniel z Sofii wrócą z podróży poślubnej, zapytali młodych co o tym sądzą.
Młodzi odpowiedzieli, że najlepiej poczekajmy do naszego powrotu z podroży poślubnej, dopiero wtedy będzie więcej czasu na przygotowanie waszego wesela.
Tak też zrobili, dla Wiktora nie ważne były pieniądze. Chciał aby ślub syna nie był zakłócony przez żadne inne uroczystości. To ich życie było dla niego ważne. Wyjadą po ślubie a on będzie miał czas dla Nadii, poznają się bliżej, spędzą romantyczne chwile, które dla Wiktora miały duże znaczenie.
Na samą myśl, dreszcze przechodziły mu po plecach. Tak dawno nie czuł tego co dzisiaj. Dziękował Bogu, że pozwolił mu jeszcze na taką miłość.
Dzień ślubu Daniela i Sofii zbliżał się wielkimi krokami. Właściwie to wszystko było przygotowane. Cała ceremonia ślubna, miała odbyć się w ogrodzie. Pergole zarośnięte kolorowymi kwiatami, jakby czekały przez wiele lat na tę chwilę. Na końcu tej alei, altana, która opleciona bluszczem, była odpowiednim miejscem na przysięgę małżeńską.
Nareszcie nadszedł dzień wesela, Sofii wyglądała prześlicznie, miała skromną, ale piękną jedwabną suknię, która opływała jej zgrabne ciało. Dół sukienki wykończony był haftowanymi kwiatkami, gustowne pantofelki, a we włosy miała wplecione białe kwiaty, wyglądała jak boginka, lub elf z ogrodu. Gdy Daniel ją ujrzał oniemiał wprost z zachwytu, zaczął się pierwszy dzień ich wspólnego życia.
A wesele było bardzo huczne i wystawne ,żarła było nie do przejedzenia ,goście się świetnie bawili muzyka grała do białego ranka.
Goście i domownicy zadowoleni. Wiktor skorzystał z okazji i pod koniec, zanim jeszcze goście nie rozeszli się do domów ogłosił swoje zaręczyny z Nadią. Ustalił to wcześniej ze swoją ukochaną.
Było to dość wcześnie rano, słonko już wstało. Zaglądało z ciekawością w każdy zakątek, jakby się dziwiło co tyle ludzi o tak wczesnej porze robi w ogrodzie.
Ptaki przekrzykiwały się, każdy w swoim niepowtarzalnym, radosnym brzmieniu, jakby składały swym śpiewem życzenia młodym małżonkom.
Zapach kwiatów z całego ogrodu, wzmocniony przez poranną rosę, rozchodził się i łaskotał przyjemnie każdego z weselnych gości.
W takiej oto scenerii, Wiktor powiedział o swoich zamiarach i uczuciu, jakim darzy Nadię.
Najpierw zapanowała ogromna cisza, nawet przyroda zdawała się zamilknąć. Wiktor trochę zmieszany, pomyślał, że pewnie się wygłupił.
Trwało to parę sekund ale dla Wiktora wieczność. Nagle ciszę przerwały gromkie oklaski a Wiktor z Nadią odetchnęli.
Wszyscy goście zostali zapewnieni, iż o dacie ich ślubu zostaną niezwłocznie powiadomieni.
Minęło od wesela parę dni. Daniel i Sofii byli już przygotowani do wyjazdu.
Wiktor i Nadia postanowili, że w czasie miesiąca miodowego dzieci zorganizują swoje wesele. Nie chcieli urządzać wielkiej uroczystości, tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. Wszystko tak pięknie się układało. Młodzi wyjechali by cieszyć się sobą w romantyczną podróż.
Wiktor codziennie przychodził do Nadii, poznawali się, odkrywali na nowo dawno zapomniane uczucia, cieszyli z każdej chwili spędzonej ze sobą i z niespodziewanego szczęścia jakie zesłał im los.
Załatwili wszystkie sprawy związane ze ślubem, i w wielkim napięciu czekali na powrót nowożeńców oraz na dzień własnego ślubu.
Po paru dniach czekania na nowożeńców, doczekali się ich powrotu. Następnego dnia wzięli ślub z małym przyjęciem z najbliższymi i rodzinką.
Dzień poprzedzający przyjazd Daniela i Sofii minął bardziej spokojnie.
Pokój już jest przygotowany na przybycie młodych małżonków. To taka niespodzianka Wiktora i Nadii.
Wiktor zarządził już wcześniej niewielki remont a Nadia zajęła się sprawami wykończeniowymi. Znała gust swojej córki. Wcześniej Sofii była nim zauroczona a Daniel....jak to zakochany młodziak zgadzał się na wszystko.
Okna pokoju wychodziły na stronę zachodnią. Ilość słońca, która była dominująca w godzinach popołudniowych, została odpowiednio złagodzona, pięknie udrapowanymi zasłonami, w kolorze starego złota.
Zabytkowe łóżko z baldachimem, po przeciwnej stronie sofa wypoczynkowa. W rogu pokoju piękna zabytkowa toaletka z lustrem.
Na podłodze piękny dywan, tkany ręcznie, dopełniał całości.
Brakowało tylko świeżych kwiatów.

www.polskiemamy.pun.pl www.us5sosweetsboys.pun.pl www.gamezer.pun.pl www.wsb-zwk.pun.pl www.impressivehearts.pun.pl