PoWieF - Pogaduchy Wiersze Fraszki

 PoWieF - Pogaduchy Wiersze Fraszki Please do not spam on my forum. photo santaridesmiley.gif

Ogłoszenie

 


#16 2009-02-18 9:48:54

 krecik

.

Skąd: Czeska Lipa
Zarejestrowany: 2008-11-27
Posty: 1645
Punktów :   

Re: OPOWIADAŃ CD.

Wszyscy zebrani bardzo wzruszeni opowieścią profesora Szymona. Po skończeniu wypowiedzi profesora Wiktor i cała rodzina zastanawiają się co zrobić Diamentem, najlepiej jak powiedział profesor Szymon powinien trafić do muzeum.


http://krecik22.pl.tl/sig.png

Offline

 

#17 2009-02-18 13:09:26

 Ecola

Szefowa

9811742
Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2008-11-27
Posty: 1742
Punktów :   
WWW

Re: OPOWIADAŃ CD.

Nadchodził wieczór, słońce chyliło się już ku zachodowi. Pomysł profesora wydawał się być najlepszy, nie znali wszak pełnych możliwości klejnotu, czy przyniesie ze sobą dobro, czy też zło. Sofii i Nadia przeprosiły wszystkich i udały się do domu, pora zająć się kolacją. W zamieszaniu nikt nie zwrócił uwagi na dzieci.
Nagle usłyszeli głośny krzyk Klaudii...
Dziewczynka stała ze łzami w oczach trzymając się za rączkę.
- Co się stało maleńka? co cię boli?
- Ja chciałam tylko potrzymać, jest taki ładny...
Daniel popatrzył na szkatułkę, była pusta.
- Co się stało z diamentem?
Klaudia płakała, ja nie chciałam, oparzył mnie, chciałam tylko zobaczyć.
Na szczęście nie wyglądało to groźnie, ale rączka była zaczerwieniona.
- Jak mogłaś, córeczko? wiedziałaś, że nie można dotykać kamienia, mogło ci się stać coś złego.
- i gdzie on jest?
- Piotruś go zabrał... jemu nic się nie stało... dlaczego ja nie mogę go dotknąć? też chcę!
Klaudia rozszlochała się na dobre, wszyscy byli zdziwieni i zdezorientowani zaistniałą sytuacją.


"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia." Jonathan Carroll. 

http://ecolacom.pl.tl/sig.png     

Offline

 

#18 2009-02-20 13:57:36

 Ecola

Szefowa

9811742
Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2008-11-27
Posty: 1742
Punktów :   
WWW

Re: OPOWIADAŃ CD.

Piotruś stał z boku z miną niewiniątka.
- On jest dobry i taki ładny, nie bójcie się...
Podszedł do Klaudii i chwycił ją za rączkę. Zobacz...
Zaczerwienienie zniknęło.
- Już mnie nie boli - Klaudia pomimo łez uśmiechnęła się promiennie - ale go więcej nie dotknę, on jest Piotrusia.
Dorośli nie wiedzieli co powiedzieć, spoglądali tylko po sobie. Wprawdzie w dzienniku była wzmianka o tym, że klejnot przeznaczony jest dla wybranego, ale nie wiedzieli, co miałoby to oznaczać. Myśleli, ze to tylko cześć legendy, tymczasem na własne oczy przekonali się, że klejnot sam wybrał właściciela, wybrał Piotrka. Nie rozumieli tego...


"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia." Jonathan Carroll. 

http://ecolacom.pl.tl/sig.png     

Offline

 

#19 2009-02-22 11:51:42

dana

Stały Bywalec

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2009-02-06
Posty: 108
Punktów :   
WWW

Re: OPOWIADAŃ CD.

*


Wiktor siedział w gabinecie, przerzucał bezmyślnie papiery leżące na biurku. Ostatnie wydarzenia trzymały w napięciu jego i całą rodzinę.
Emocje opadły a on poczuł się zmęczony. Niby wszystko wróciło do normy, jednak było coś, co nie dawało mu spokoju.
Profesor wyjechał. Obiecali się kontaktować w sprawie decyzji, którą powinien podjąć w niedługim czasie. Był przekonany, że księga z kamieniem powinna znaleźć się w muzeum ale incydent z Piotrusiem nie dawał mu spokoju.
Muszę poradzić się Szymona. Może zna w swoim środowisku kogoś, kto do końca rozszyfruje tę zagadkę. Z oddaniem diamentu nie ma się co spieszyć, zawszę zdążę to zrobić, rozmyślał Wiktor.
Zszedł na dół do kuchni. Nadia krzątała się, robiąc kolację.
- Nadiu, kochanie, podjąłem decyzję, skontaktuję się z Szymonem i opowiem mu o zaistniałej sytuacji z Piotrusiem, co ty  na to ?
- Wiktorze, rozmyślałam na ten temat i tu masz rację. Pamiętasz narodziny Piotrusia ? ja w tym wieku, bez żadnych komplikacji urodziłam. Czy to nie jest jakieś przeznaczenie ?
Wiktor zamyślił się. To nie przyszło mu do głowy. Nadia zawsze dobrze mi doradzała, świetnie łączyła fakty i wszystkie jej decyzje w najmniejszych nawet sprawach były trafne.
- Nadiu to jeszcze niczego nie dowodzi, odpowiedział mało zdecydowanie,
może spytamy Sofii i Daniela?, ciągnął Wiktor.
- Możemy, ale wiesz jak młodzi podchodzą do takich spraw, niby byli zainteresowani na początku a potem…
Nadia nie dokończyła. Usłyszeli odgłosy stukających butów, jakby ktoś chciał oczyścić je z błota i pukanie do drzwi.
- Któż to może być o tak późnej porze, powiedziała Nadia, idąc w kierunku drzwi.
W drzwiach stanął staruszek, który swego czasu opowiadał im historię zamku jaką usłyszał będąc małym chłopcem.
- Witam państwa i przepraszam, że o tak późnej porze, ale mam dla was ważną informację nie cierpiącą zwłoki.
Wiktor skinął ręką zapraszając gościa do stołu.
- Bardzo proszę, powiedział, właśnie siadamy do nieco spóźnionej kolacji i będzie nam miło jak przyłączy się pan do nas.

- Dziękuję, ale nie chciałbym sprawiać kłopotu. Staruszek zmieszany, przysiadł na brzegu krzesła. W rękach trzymał czapkę, obracając i miętosząc ją niecierpliwie.
- Ja jestem po kolacji, jeśli można to poproszę o coś do picia, rzekł nieśmiało.
- Zaproponuję  kieliszeczek nalewki malinowej, a i ja chętnie z żoną się napiję.
Usiedli przy stole. Staruszek wypiwszy odrobinę nalewki zaczął rozmowę.
- Ostatnio, kiedy gościłem u państwa, opowiadałem wam dużo na temat historii tego zamku i ludziach, którzy tu mieszkali. Jestem już stary, pamięć mnie zawodzi, ale to co było kilkadziesiąt lat temu pamiętam jakby dziś. Przeglądałem na swoim strychu różne starocie. Robię porządki, przed śmiercią, nie chcę aby moja rodzina, musiała zajmować się wszystkim jak odejdę z tego świata. W śród tych staroci znalazłem klucz i pewien dokument. Wiedziałem o tym będąc u państwa, ale myślałem, że to wszystko zaginęło. Dostałem to jako młody chłopak od właściciela zamku i miałem strzec tego jak oka w głowie.
Właściciel zamku zmarł nagle i niczego więcej się nie dowiedziałem. Przez tyle lat pilnowałem klucza i tego dokumentu. Nie miałem pojęcia po co to robię, komu mam to przekazać, w jakim celu i okolicznościach. Intuicja mi mówiła, że to musi mieć jakieś tajemnicze znaczenie i przyjdzie na to czas.
Wstyd mi było, że zagubiłem, dlatego nie wspominałem o tym państwu. Myślałem, że moja ŚP† małżonka spaliła w piecu przez pomyłkę. Teraz już wiem, że mam to przekazać państwu.
Przyszedłem jak mogłem najszybciej, słyszałem, że państwo chcecie oddać  kamień do muzeum. W tym dokumencie jest napisane, że człowiek, który dotknie tego diamentu i nie odrzuci go, będzie tym wybranym, mającym moc nad siłami natury. Nie wiem co to ma oznaczać. Jeśli oddacie państwo ten diament, to zapewne nie spełni się wola tych, którzy go przechowali dla potomnych. Diament w muzeum, będzie tylko eksponatem, o wartości tylko i wyłącznie historycznej.
Staruszek zamilkł. Wyrzucił z siebie wszystko co leżało mu tyle lat na sercu. Zrobiło mu się lekko na duszy i wiedział już, że spokojnie może umrzeć, choćby nawet dziś.
Wiktor i Nadia popatrzyli na siebie rozumiejąc się bez słów. Czyżby to ich syn miał być tym wybranym, a klucz ? czy on był tym do tej skrzyni ? Można to sprawdzić, kłódki co prawda przecięte, ale sprawdzenie nie przysporzy żadnych trudności.
Wiktor napełnił  kieliszki nalewką.


Smutek to najbardziej egoistyczne z uczuć.

Offline

 

#20 2009-02-22 12:30:15

 krecik

.

Skąd: Czeska Lipa
Zarejestrowany: 2008-11-27
Posty: 1645
Punktów :   

Re: OPOWIADAŃ CD.

Staruszek wstał z krzesła, ukłonił się, jak zwykle robiąc to z wielkim poszanowaniem dla domowników.
Wiktor uścisnął mu dłoń i zapewnił, że powiadomi go o podjętej decyzji.
Nie chciał mówić na razie staruszkowi o incydencie z Piotrusiem. Musiał być pewny, że faktycznie kamień nie zostawia śladu na rączkach syna. Nadia jakby wyczuwając męża, również o tym nie wspomniała.
Gdy staruszek wyszedł, oboje bez słowa poszli w kierunku gabinetu, aby sprawdzić czy klucz, który dał im staruszek pasuje do kłódek.


http://krecik22.pl.tl/sig.png

Offline

 

#21 2009-02-23 10:00:00

 Ecola

Szefowa

9811742
Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2008-11-27
Posty: 1742
Punktów :   
WWW

Re: OPOWIADAŃ CD.

Remont zamku dobiegał końca. Nadzór nad pracami przejął Daniel, a Sofii zaangażowała się w wykończenie. Zawsze miała dobry gust, a że rodzina miała inne sprawy na głowie chętnie powierzyli jej to zadanie.
Poza tym chciała czymś zająć myśli, całe to poszukiwanie skarbu, a teraz historia z Piotrusiem bardzo ją poruszyła. Bała się. Ulżyło jej, że ta historia nie dotyczy Klaudii, ale co z Piotrusiem? Co z naszym małym braciszkiem? tak go często nazywała z Danielem bo był bratem obojga. Taki mały, delikatny, rozwinięty nad wiek, zawsze jakby zamyślony i nieobecny duchem. Jaką tajemnicę w sobie kryje to dziecko?
Piotrek zaś zachowywał się, normalnie, może był trochę bardziej podekscytowany, jakby stało się coś, czego oczekiwał, jak gdyby to była naturalna kolej losu.
Tymczasem Wiktor z Nadią sprawdzili kłódkę i klucz przyniesiony przez staruszka. Klucz był stary i w złym stanie, dlatego Wiktor starał się delikatnie otwierać, by się nie złamał. Powoli przekręcał klucz, nagle zamek puścił, niewątpliwie klucz pasował do kłódki.
- Ciekawe, dlaczego klucz i list powierzono chłopcu, który pomagał na zamku? - zastanawiał się głośno Wiktor - nie był wszak spokrewniony z właścicielem. Ten musiał mieć do niego bezgraniczne zaufanie, że powierzył mu klucz do skarbu. Jak widać nie mylił się, dostaliśmy wszystko, trochę może spóźnione, ale najważniejszy jest list, to wiele wyjaśnia.
- Może na zamku nie było bezpiecznie? Staruszek wspominał, że wkrótce po otrzymaniu na przechowanie klucza i listu właściciel zmarł. Trzeba jeszcze porozmawiać ze staruszkiem, powiedziała Nadia -  może wie coś więcej o tej śmierci. Wszystko co wiesz Wiktorze o przeszłości jest jakby osnute mgłą, jest wiele niejasności i niedomówień. - A jeśli śmierć twojego przodka nie była naturalna? - Jeśli ktoś zamordował go by dotrzeć do skarbu? Nadia zadrżała wypowiedziawszy te słowa, wszystko zaczęło się jej układać w logiczną całość... Opowiadałeś mi kiedyś o kłótni pomiędzy twoim dziadkiem i jego młodszym bratem...
Czy to może oznaczać, że Piotrusiowi może coś grozić? Nagle poczuła się zmęczona i przepełniona lękiem. jakby miało się stać coś złego...


"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia." Jonathan Carroll. 

http://ecolacom.pl.tl/sig.png     

Offline

 

#22 2009-02-23 19:17:50

 krecik

.

Skąd: Czeska Lipa
Zarejestrowany: 2008-11-27
Posty: 1645
Punktów :   

Re: OPOWIADAŃ CD.

Następnego dnia Nadia poprosiła Wiktora by zaprosił staruszka, na podwieczorek. Może jeszcze opowie o tajemniczej śmierci właściciela zamku. Zastanawiała się jeszcze dlaczego Piotrusia nie oparzył ten diament a małą Klaudię tak. Miała nadzieję, że opowiadanie staruszka odsłoni choć fragment tajemnicy...


http://krecik22.pl.tl/sig.png

Offline

 

#23 2009-02-24 10:00:10

dana

Stały Bywalec

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2009-02-06
Posty: 108
Punktów :   
WWW

Re: OPOWIADAŃ CD.

Wiktor idąc do domu za wzgórzem, miał trochę czasu na przemyślenia. Analizował wszystko pod różnym kątem. Wiedział, że obawy Nadii są uzasadnione. Ma prawo martwić się o bliskich a szczególnie o ich syna. Było tyle nadziei i radości w trakcie poszukiwania skarbu. Teraz jest niepewność i lęk o bliskich. Zaczynał żałować, że pozwolił na to wszystko. Mógł przecież zniszczyć mapę, żyli by jak dawniej a tak na własne życzenie mają ból głowy. Z drugiej zaś strony nie można było wszystkiego przewidzieć.
Najpierw próbował w myślach siebie oskarżać a za chwilę szukał usprawiedliwienia.
Do diabła z takim myśleniem, jakbym wiedział, że się przewrócę to bym się położył. Takie podejście do sprawy niczego już nie zmieni.
Przypomniał sobie cenną uwagę żony, która powiedziała, że staruszek jest najstarszym człowiekiem w okolicy i na dodatek powiązany z tą sprawą. Jakby żył po to, aby wypełnić przeznaczenie.
To fakt, kiedy Wiktor zapytał go o wiek, Antoni, tak miał na imię staruszek, zaplątał się  w odpowiedzi. Zażenowany sytuacją, odpowiedział, że 95 ale kto wie, czy nie jest starszy.
Wiktor, zajęty swoimi myślami nie zauważył jak znalazł się przy furtce domu staruszka. Pies ujadał, przywiązany do budy łańcuchem, miska przewrócona do góry dnem. Pewnie pies po śniadaniu albo właściciel dopiero szykuje mu strawę.
Delikatnie pchnął furtkę, która zaskrzypiała. Wokół panował porządek. Dookoła starego płotu piękne kwiaty, w głębi podwórka budynek gospodarczy z uchylonymi wrotami. Starodawna studnia z żurawiem dopełniała całości. Kury biegały po podwórku, grzebiąc w ziemi i gdakając radośnie, jedząc resztki pożywienia z ziemi.
Dom Antoniego a właściwie to chata drewniana, na której gołym okiem widać było znaki czasu.
Okiennice wykrzywione ale trzymające się na zawiasach, pomalowane białym palonym wapnem. Dach chaty, kryty niegdyś słomą, pokrzyżowany starymi deskami, które przytrzymywały całość.
Wiktorowi zrobiło się smutno. Na chwilę zobaczył obraz swojego zamku i całego obejścia wokół. Dwa światy, bogaty i biedny. Przypomniał sobie jak Antoni pomagał mu przy zbieraniu winogron. Był bardzo pracowity, nigdy nie powiedział słowa na temat zapłaty. Zawsze grzecznie dziękował i nigdy nie odmawiał pomocy. Teraz wiedział, że wynagrodzenie jakie mu płacił było niewspółmiernie niskie do jego wkładu pracy.
Wiktorowi policzki zapłonęły ze wstydu. On, jeden z najbogatszych ludzi w okolicy, zajęty nienawiścią panującą w rodzinie nie widział, albo nie chciał widzieć biedy panującej wokół.
Teraz dotarło do niego, że mógł przecież pomóc, dla niego byłby to żaden wydatek a mógł sprawić radość temu człowiekowi.
Był szanowany w okolicy, ale przez kogo ? przez ludzi takich jak on. Nigdy nie zastanawiał się nad tymi, którzy ciężko pracowali u niego za marne pieniądze, ci na pewno myślą o nim zupełnie inaczej.
Stanął na progu, uchylił drzwi do sieni. Drzwi do izby były otwarte. Zobaczył staruszka klęczącego przy łóżku i odmawiającego poranne pacierze. Chciał się wycofać ale Antoni przeżegnawszy się, skinął na niego ręką aby pozostał.
- Co za miła niespodzianka, rzekł Antoni. Bardzo pana przepraszam ale dzisiaj coś się źle czuję, stąd to późne przebudzenie.
- Panie Antoni, rzekł Wiktor, ściskając mu rękę, to ja przepraszam za najście tak niespodziewane. Właściwie, to przyszedłem do pana aby go zaprosić do nas na podwieczorek, chcę w raz z żoną, porozmawiać z panem.
- Słaby dzisiaj jestem, odparł staruszek, nie wiem czy będę mógł u was gościć.
Wiktor, przeraził się. Niedobrze pomyślał. Antoni ciągnął dalej:
- Możemy porozmawiać zaraz, jeśli to coś ważnego a jak poczuję się lepiej, to państwa odwiedzę. Zaraz zrobię coś do zjedzenia. Może razem zjemy śniadanie?
- Chętnie, rzekł Wiktor.
Antoni, przyniósł ze spiżarki bochen ciemnego chleba i smalec w garnku kamiennym. Postawił na stół, nalał w kubki kawy zbożowej, którą pewnie zaparzył  dnia poprzedniego.
Przez chwilę jedli w milczeniu. Wiktor dawno nie jadł takiego śniadania. Smakowało mu jak nigdy. Zagryzał kiszonym ogórkiem, którego wyjął ze słoja stojącego na stole.
Musiał sam zacząć rozmowę bo Antoni przyglądał mu się pytająco.
Opowiedział mu o diamencie i Piotrusiu jak również o tym, że mają duże obawy co do bezpieczeństwa rodziny.
- Dlatego mam wielką prośbę. Chciałbym aby opowiedział  mi pan o wszystkich co może mieć związek z tą sprawą jak i inne fakty, które mogą panu wydawać się mało znaczące a wnieść do sprawy mogą wiele. Interesuje mnie najbardziej fakt, dlaczego to panu, właściciel zamku powierzył tak wielką tajemnicę ? Przecież był pan małym chłopcem ?
Antoni zamyślił się. Na twarzy widać było zakłopotanie. Teraz musi wyjawić tajemnicę swojego życia o której wiedziała tylko jego matka, właściciel zamku i on. Tak mu się przynajmniej przez tyle lat wydawało. No cóż, sprawa z Piotrusiem była tą, która skłania go do zwierzeń, nie może zabrać jej do grobu. Do dzisiaj nie wiedział, że jego pochodzenie może być ważne.
Wstał z ławy, poszedł do komórki i wyjął z ogromnego kufra kopertę. Wręczył ją Wiktorowi mówiąc:
- Tu jest wszystko napisane, to koperta adresowana do mojego syna, który też już jest niemłody, mieszka za granicą. Wyprowadził się niedawno, ponieważ jego żona mając tam rodzinę, namówiła syna na wyjazd. Tu mimo tylu przeżytych lat nie miał przyszłości. Tam ma dobrą pracę i mieszkają w domu po rodzicach jego żony.
Teraz oddaję ją panu. Opowiem tę historię, zanim pan ją przeczyta.
Antoni usiadł, zapalił fajkę i zaczął opowiadać.
- Jestem dzieckiem z nieprawego łoża. Mój ojciec to właściciel zamku, zakochany w mojej matce….


Smutek to najbardziej egoistyczne z uczuć.

Offline

 

#24 2009-02-25 10:46:34

 Ecola

Szefowa

9811742
Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2008-11-27
Posty: 1742
Punktów :   
WWW

Re: OPOWIADAŃ CD.

Wiktor zdziwiony popatrzył staruszkowi w oczy, wiedział, że ten mówi prawdę.
- Jesteś synem mego dziadka i moim wujem… - ale dlaczego nic o tym nie wiedziałem?
Mówiąc to zawstydził się, pomyślał jak zareagowałby wcześniej na tą wiadomość…
Antoni zakłopotany potarł czoło. - To było tak dawno temu, trudno mi o tym mówić – przerwał jakby przestraszył się nagle wypowiedzianej prawdy.
- To była tragiczna historia. Piękna i tragiczna zarazem.
- Moi dziadkowie pracowali na dworze. Gdy moja mama była młodą dziewczyną, a musisz wiedzieć, że była niezwykle piękna,  również poszła na służbę do państwa. Tak się poznali z ojcem. Mama zawsze mówiła, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Pierwsza i jedyna. Pochodzili z różnych warstw społecznych, nie mogliby się pobrać. Widywali się ukradkiem Mama nigdy się nie skarżyła, rozumiała, że może liczyć na więcej niż kilka wykradzionych losowi chwil szczęścia. Bardzo kochała mego ojca. Gdy zaszła w ciążę musiała opuścić zamek, nigdy nie zdradziła kto jest ojcem, wiedziała, że rodzina nigdy nie zaakceptuje tego związku, ale domyślano się prawdy, nie potrafili ukryć uczucia jakie ich łączyło. Rodzice ojca zagrozili mu wydziedziczeniem, wysłano go za granicę, zaś matka moja zamieszkała u samotnej ciotki w tej chacie. Rodzice wyrzekli się jej. Nigdy nie wyszła też za mąż, choć w tych czasach samotnie wychowywać dziecko było bardzo ciężko.
Antoni przerwał, zaciągnął się dymem z fajki, ręce mu drżały wzruszenie odbierało mu mowę. Wiktor czekał, aż staruszek się uspokoi, nie chciał psuć nastroju pytaniami, które cisnęły mu się na usta.
-Wiesz zapewne, rzekł Antonii, ze dziadek twój ożenił się za granicą. Dopiero wtedy pozwolono mu wrócić na zamek. Miał dobrą żonę, wkrótce na świat przyszły ich dzieci. Moja matka bardzo to przeżyła, ale pogodziła się z losem. Żyła wspomnieniami. Ojciec pomagał nam, gdy podrosłem dał mi pracę i bardzo dobrze traktował, nie mógł się jednak przed nikim zdradzić, ja też wolałem ukryć prawdę. O tej historii na zamku już zapomniano dlatego mogłem tam pracować – głos starca zadrżał, a on zaniósł się urywanym kaszlem – Dziadkowie moi już nie żyli, zresztą nie chcieli mnie znać – otarł wilgotne oczy – tyle lat minęło, tyle lat…
Wiktorowi łzy stanęły w oczach gdy słuchał opowieści starca, nie wiedział jak się zachować, uścisnął dłoń wuja. Ten jakby pokrzepiony tym gestem kontynuował opowieść.
- Przez ten czas, który pracowałem na zamku mogłem poznać ojca, wiedziałem, że jestem mu bliski, moją mamę też darzył uczuciem, choć nie spotykali się już. Mama nie chciała niszczyć jego małżeństwa. Byłem wtedy młodym chłopcem, nie wnikałem w uczucia rodziców, cieszyłem się, że mogę choć przez chwilę być z ojcem. Rozmawiał ze mną często, również wtedy, gdy na zamku zjawił się ów mężczyzna z mapą. Myślę, że przeczuwał coś złego, to dlatego spisał listy, które mi ofiarował, to dlatego powierzył mi tajemnicę… dzieci były jeszcze za małe by mogły zrozumieć coś z tej historii… i myślę, że bał się… - Mi nic nie groziło, nikt nie wiedział, co łączy mnie z panem.
- Prosił, bym w odpowiednim momencie przekazał klucz i list właścicielowi zamku, nie powiedział nic więcej, a ja przejęty nie miałem śmiałości zapytać. Po paru dniach zmarł.
Głos Antoniego załamał się zdradzając ile kosztuje go ta opowieść, zaciągnął się szarym dymem. Zapanowała cisza…
Wiktor upił łyk zimnej już kawy.
- Wybacz wuju, że męczę cię wspomnieniami, gdyby sprawa nie dotyczyła mego synka nie ośmielił bym się.
Na pooranej zmarszczkami twarzy Antoniego pojawił się uśmiech  - sprawiłeś mi radość – całe życie ukrywałem prawdę, by nie narażać się na nieprzyjemności. Mój syn mieszka daleko, a kiedy zmarła moja żona czuję, że przy życiu trzyma mnie już tylko złożona obietnica. Nie spodziewałem się, że okażesz mi tyle serca, po policzkach starca popłynęły łzy, ale były to łzy szczęścia.
Antoni wyglądał na zmęczonego i osłabionego.
- Połóż się proszę, ja zajmę się wszystkim, musisz odpocząć, a ja nakarmię zwierzęta.
Starzec odetchnął z ulgą i zasnął.
Wiktor wyszedł na dwór, w głowie kłębiły mu się myśli. Jeszcze najważniejszego nie wiem, ale Antoni jest taki słaby, nie mogę nalegać.
Póki co zajmę się zwierzętami, zwłaszcza pies wyglądał na wygłodniałego. Wiktor widział w sieni resztki, dał je więc psu, ten rzucił się na nie zapominając o szczekaniu. Zajrzał do budynku gospodarczego skąd wziął trochę ziarna i sypnął kurom. Więcej zwierząt staruszek nie miał. W jego wieku to zbyt duży wysiłek. Zaczerpnął jeszcze wody, nalał zwierzętom, Przyniósł też wody do domu. Może nastawi nową kawę? Starzec nie wygląda dobrze…
Nagle usłyszał poszczekiwanie psa, ktoś nadjechał. Wyszedł przed dom.
- Długo nie wracałeś – rzekła Nadia – więc jestem.
- Kochana moja, jak dobrze, że przyjechałaś, z Antonim nie jest dobrze, nie wiem co począć.
- Zaparzę mu ziół na wzmocnienie i zaprosimy go do siebie, nie może mieszkać tu sam, potrzebuje opieki, przygotowałam pokój gościnny, będzie mu wygodnie.
Wiktor uściskał żonę. Nadia zawsze wie co robić.


"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia." Jonathan Carroll. 

http://ecolacom.pl.tl/sig.png     

Offline

 

#25 2009-02-25 13:37:37

 krecik

.

Skąd: Czeska Lipa
Zarejestrowany: 2008-11-27
Posty: 1645
Punktów :   

Re: OPOWIADAŃ CD.

Gdy Antoni obudził się Nadia podała mu świeżo zaparzone zioła na wzmocnienie. Potem Wiktor i Nadia rzekli:
- wuju teraz cię zabieramy do siebie jesteś zbyt słaby, nie możesz być sam, zaopiekujemy się tobą.
- Antoni otarł łzy wzruszenia - moi mili jesteście tacy dobrzy, okazujecie mi tyle serca i miłości, jestem bardzo szczęśliwy że was spotkałem. Przyjmuję waszą propozycję  i zamieszkam z wami.


http://krecik22.pl.tl/sig.png

Offline

 

#26 2009-02-26 21:06:29

dana

Stały Bywalec

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2009-02-06
Posty: 108
Punktów :   
WWW

Re: OPOWIADAŃ CD.

Wiktor z Nadią zdawali sobie sprawę, ze starych drzew się nie przesadza. Antoni na pewno lepiej czuł by się u siebie w domu. Kiedy zaproponowali mu, że psa i kury również weźmie  ze sobą, zobaczyli w jego oczach niesamowitą radość.
- Wujku, co tylko będziesz chciał, zabieraj ze sobą, rzekł Wiktor. Sam również zdecydujesz, gdzie zechcesz mieć pokój, na zamku, czy w domku po służbie, w rogu podwórka.
Antoni omal nie pocałował go w ręką, Wiktor odsunął ją delikatnie, lekko zmieszany.
- Chętnie zamieszkam w tym domku, będę się czuł jak u siebie, odrzekł szczęśliwy Antoni.
- Bardzo się cieszymy z Nadią, że przybył nam nowy członek rodziny. Jeszcze dzisiaj załatwię wszystko odnośnie przeprowadzki.
Robota wszystkim paliła się rękach. Domek po służbie był w dobrym stanie. Składał się z dużej kuchni i pokoju. Cały wystrój wnętrza Nadia wzięła na siebie. Drewniane łóżko Antoniego, również stanęło w pokoju. Wymieniono w nim stary siennik, napychając świeżą słomą. Czysta pościel i nowe poduszki. Stół i krzesła po niewielkich przeróbkach i odświeżeniu stanął na środku w kuchni. Pod oknem kufer, z pięknym wiekiem, w którym były „skarby” Antoniego. W oknach czyste firanki i kwiaty w doniczkach.
Pies otrzymał nową budę a kury mały domek z grzędami, wszystko to nieopodal domku aby Antoni miał widok z okna na swoje gospodarstwo.
Praca trwała bez przerwy przez dwa dni. Antoni przespał noc w pokoju gościnnym na zamku. Źle mu się spało, nie przywykł do takich luksusów.
Kiedy zobaczył, że niemal wszystko to co miał w domu, zostało sprowadzone, łza zakręciła mu się w oku.
Podszedł do kufra, wyjął dość spore zawiniątko, usiadł przy stole. Złoto, które trzymał w kufrze to cały jego majątek. Musi je dać Wiktorowi i Nadii, teraz nie będzie mu potrzebne.
Miał wątpliwości czy wujowie zechcą to przyjąć. Zerknął w kierunku Nadii, która krzątała się jeszcze po mieszkaniu, dopieszczając każdy drobiazg.
Podszedł do niej i powiedział:
- Proszę to cały mój majątek, chciałbym aby dysponował nim wasz syn, kiedy już dorośnie. Mnie nie będzie już potrzebne.
- Wujku, tak nie można, to przecież dorobek twojego życia. Nadia poczerwieniała patrząc jak staruszek stoi przed nią z pokorą, oddając to, na co całe życie pracował. Poczuła się tak, jakby wujek płacił za to, co dla niego zrobili.
Antoni, mimo podeszłego wieku wlot uchwycił zażenowanie Nadii i dodał,
- Nadiu w takim razie ja zostawię to w kufrze, chciałem tylko, żebyście wiedzieli o tym a po mojej śmierci zrobicie z tym co będziecie uważać. Nie mam nikogo, mojemu synowi, dałem dość dużo pieniędzy jak wyjeżdżał za granicę, nie wiem nawet czy będzie mógł przyjechać na mój pogrzeb.
- Dobrze wujku, tak już lepiej. Póki co, ani tobie ani nam złoto nie jest potrzebne.


Smutek to najbardziej egoistyczne z uczuć.

Offline

 

#27 2009-02-27 12:45:33

 Ecola

Szefowa

9811742
Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2008-11-27
Posty: 1742
Punktów :   
WWW

Re: OPOWIADAŃ CD.

Nadia wyszła żegnając się z Antonim
- Muszę dopilnować kolacji, jak będzie gotowa przyślę po ciebie Piotrka – nie odmawiaj proszę – dodała widząc wahanie staruszka.
- Jesteś członkiem naszej rodziny, szkoda tylko, że tak późno się o tym dowiedzieliśmy.
Antoni rozejrzał się po izbie, Nadia wszystkiego dopilnowała, były w niej wszystkie jego skarby, nawet święte obrazki, które tak kochała jego żona. Mimo przeprowadzki dobrze się tu czuł, wszyscy dbali o niego, zioła Nadii działały cuda, poczuł się lepiej.
Zamyślił się nad swoim życiem. Mimo niepełnej rodziny czół się kochany przez oboje rodziców, żal mu było tylko, że nie poznał dziadków. Wyrzekli się i matki, i jego. Może dlatego tak wcześnie dorósł, rozumiał więcej niż rówieśnicy, mama i ojciec zadbali też o to by zdobył wykształcenie, a w czasach jego młodości wielu nie umiało się nawet podpisać.
Bardzo przeżył śmierć ojca… ten, choć nie przyznał się oficjalnie do niego zadbał o wszystko. Przeczuwał, że może się stać coś złego, razem z listem i kluczem przekazał mu sporą sakiewkę złota.
- To twoje zabezpieczenie - powiedział, jesteś moim synem, a ja nie mogę w żaden inny sposób zadbać o ciebie – był wtedy taki smutny, jakby się żegnał.
Antoni wydał zaledwie parę monet z otrzymanego wtedy złota, to była pamiątka po ojcu…
Z zamyślenia wyrwało go ciche pukanie do drzwi, do izby wszedł mały chłopiec.
Witaj dziadku-wujku, skłonił się grzecznie – mama prosi cię na kolacje. Wziął starca za rękę i w radosnym uśmiechu pokazał brak dwóch jedynek – chodź, wszyscy czekają na ciebie. Antoni z trudem opanował wzruszenie.
- Nie każmy więc na siebie czekać – uścisną małą rączkę i uśmiechając się poszli razem do zamku.
Antoni speszył się trochę widząc jak pięknie wszystko przygotowano, ale wszyscy otoczyli go opieką i szacunkiem, poczuł się jak w rodzinie. Zbyt długo był sam, nie spodziewał się, że będzie dla kogoś ważny.
Po smacznej kolacji Wiktor postawił na stole butelkę wina, a Nadia podała ciasto i herbatę. Już wcześniej Wiktor przekazał rodzinie to co usłyszał od wuja, teraz Antonii zaczął dalszą część opowieści.
- Interesuje was zapewne, jak zginął mój ojciec… zamyślił się chwilę upijając łyczek wina –  Zapalił swoją fajkę i popatrzył na skupione twarze zebranych przy stole osób.
To smutne, ale brat mojego ojca był okrutnym i chciwym młodzieńcem. Dowiedział się w jakiś sposób o skarbie i zażądał połowy. Może nie wiedział co jest w skrzyni?
Wkrótce po tym, jak ojciec przekazał mi dokumenty zdarzył się ten „wypadek”. Choć ja nigdy w to nie wierzyłem. Gdy ostatni raz rozmawiałem z ojcem, był bardzo smutny, pokłócił się z bratem. Nie mówił o tym, ale czułem, że się go obawia.
- To zdarzyło się na polowaniu. Wszyscy mówili, że zdarzył się wypadek, ale ja czułem, że to nie prawda. Obserwowałem wuja, wszystkie jego myśli krążyły wokół skarbu, wiele dni go szukał wściekając się z bezsilności. Nie mogłem nic powiedzieć. Nikt by mi nie uwierzył. Nie mogłem też oddać listu i klucza dopóki żył wuj. Często wracał do zamku, wiedziałem, że nadal szuka. Potem jego dzieci… to dlatego tyle lat zwlekałem. Teraz skarb trafił we właściwe ręce. Spełniłem obietnicę złożoną ojcu…
Opowieść Antoniego poruszyła wszystkich, nie wiedzieli co powiedzieć, tylko dzieci, które niewiele z tego zrozumiały zajadały się ciastem popijając pyszną herbatą malinową.
- Wybacz moje słowa, zwrócił się do Wiktora, wiem, że to twoja rodzina, jednak ja to widziałem, wuj był zaślepiony myślą o skarbie, myślę, że całe życie poświęcił na to by dowiedzieć się co zawiera, nie wiem czy poznał prawdę…
- On  i jego dzieci już nie żyją, obawiam się jednak, czy nie przekazali wiedzy o skarbie swoim potomkom. Przez wzgląd na bezpieczeństwo Piotrusia  zachowajcie to w tajemnicy, klejnot służy wybranemu, może być dobry i zły w zależności w czyje ręce trafi.
Przy stole zapanowała cisza, dorośli popijali wino, jednak myśli ich wypełniała opowieść starca. Rozpoczynając poszukiwania świetnie się bawili w oczekiwaniu na coś niezwykłego. Nie spodziewali się jednak, że sprowadzą na siebie strach. Co jeszcze może się wydarzyć? Zbyt wiele ludzi wiedziało o poszukiwaniach skarbu, wprawdzie zobowiązali się do zachowania tajemnicy, ale jak to bywa w takich przypadkach zawsze ktoś może się wygadać. Co robić?
- Nikt tak naprawdę nie wie, co było w skrzyni, tylko Szymon, obiecał jednak zachować całkowitą dyskrecję do czasu podjęcia decyzji – powiedział Daniel
– Tak naprawdę to tylko diament się liczy, może na wszelki wypadek włożyć do skrzyni znalezione przedmioty, a do szkatuły w której był diament włożyć jakiś podobny klejnot? Jeśli ktoś się tym zainteresuje nie znajdzie prawdziwego skarbu, diament trzeba natychmiast ukryć – powiedziała zdecydowanym głosem Nadia –zobaczymy, czy ktoś niepowołany zainteresuje się skarbem.
Zebrani popatrzyli na nią z podziwem
- Jesteś bardzo mądrą kobietą – rzekł Antoni
Tak też uczynili, teraz należało tylko czekać na to co czas przyniesie.


"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia." Jonathan Carroll. 

http://ecolacom.pl.tl/sig.png     

Offline

 

#28 2009-02-28 9:53:56

dana

Stały Bywalec

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2009-02-06
Posty: 108
Punktów :   
WWW

Re: OPOWIADAŃ CD.

Nadeszły jak co roku gody winogronowe. Jest to wielowiekowa tradycja, która była bardzo ważna, związana z zakończeniem zbioru winogron. Ten rok przyniósł obfite zbiory, więc chociażby z tego powodu zapowiadała się huczna zabawa.
Plantatorzy winorośli i producenci wina mieli się zjechać z pobliskich wiosek a i gości zapewnie przybędzie mnóstwo.
Spotkania takie oprócz picia cudownego wina i zabawy, przynosiły wiele korzyści.
Wymieniano się doświadczeniami, chwalono swoimi produktami.
Najlepsza zabawa była dla młodych i dzieci. Cieszyli się z wróżb winogronowych.
Zabawa polegała na pomyśleniu życzenia i zjedzeniu winogrona. Pozostali uczestnicy zabawy, również cichaczem dołączali się do niej.
Kobiety miały pełne ręce roboty w przygotowywaniu wypieków chleba, ciast i innych słodkości. Był to czas zabaw i zarobku dla miejscowych.
Honorowym gospodarzem tej uroczystości był Wiktor, ceniony wśród okolicznych plantatorów. Toteż cała rodzina  przygotowywała się z niemałym zapałem.
Antoni co rok bywał na winobraniu. Zawsze to było jakieś urozmaicenie w jego życiu a  i przy okazji zarabiał parę groszy. Zbierał jajka od kur a i mięsem z nich nikt nie pogardził.
W tym roku miał wybrać się z Wiktorem i jego rodziną. Cieszył się, chociażby dlatego, że nie będzie już musiał sprzedawać tkwiąc w jednym miejscu. Popatrzy na znajomych, przybyłych gości i będzie mógł z Piotrusiem, który tak przylgnął do niego, pocieszyć się widokiem bawiących się.
Na zamku zostało kilku zaufanych ludzi Wiktora, którzy przypilnują obejścia. W takim czasie mnóstwo kręci się nieproszonych gości.
Dzień zapowiadał się ciepły i pogodny. Wszyscy ubrani odświętnie wyruszyli na duży plac,
niedaleko kościółka. Długi stół zbudowany z desek, na który każdy z przybyłych gości postawił to co miał do zaoferowania, czyli przede wszystkim wino z własnej plantacji. Miejscowi zapewnili dużo jadła a nieopodal na małych straganach można było zaopatrzyć się w miejscową żywność z której mieszkańcy byli bardzo dumni.
Zabawy, dyskusje, wesołe śpiewy dzieci i dorosłych umilały wszystkich czas.
Wiktor z całą rodziną zasiadł przy stole do którego dosiedli się znajomi plantatorzy. Dyskusjom  nie było końca. Trwało to już dość długo, Antoni poczuł się trochę zmęczony ale nie śmiał mówić Wiktorowi ani Nadii. Nie chciał im psuć dobrej zabawy.
W pewnym momencie do stolika szybkich krokiem podszedł jeden z ludzi Wiktora. Przeprosił, szeptał coś Wiktorowi na ucho. Wiktor pobladł , Nadia zauważyła niepokój męża.
- Co się stało Wiktorze?, szepnęła,
- Musimy wracać na zamek, dwóch ludzi cichaczem wtargnęło na teren zamku, dostali się do domku Antoniego, szukali czegoś, zrobili straszny bałagan. W ostatniej chwili moi ludzie przeszkodzili im. Jeden z nich zdołał uciec a drugiego związali i trzymają. Gdyby nie pies Antoniego nie wiadomo jak by się to skończyło. Nie wiem jakim cudem pies urwał się z łańcucha, złapał złodzieja za nogawkę ten runął jak długi, pies tak go trzymał, dopóki nie podbiegli moi ludzie.
- Czy coś zabrali ? zaniepokoiła się Nadia,
- Nie wiem moja droga, musimy wracać !


Smutek to najbardziej egoistyczne z uczuć.

Offline

 

#29 2009-03-01 13:04:44

 Ecola

Szefowa

9811742
Skąd: Nibylandia
Zarejestrowany: 2008-11-27
Posty: 1742
Punktów :   
WWW

Re: OPOWIADAŃ CD.

Cudowny nastrój prysł w jednej krótkiej chwili jak bańka mydlana. Więc jednak stało się to, czego tak się obawiano. Ale dlaczego rabusie przeszukali domek Antoniego? Czyżby dowiedzieli się, że jest powiązany z tą sprawą? Że pomógł w rozwikłaniu tajemnicy skarbu?
W domu Sofii i Nadia zajęły się dziećmi. Nie chciały, aby były przy tym, mogłyby się z czymś zdradzić. Panowie udali się do domku Antoniego, sprawdzić czego szukali złodzieje. W kuchni w kącie siedział związany rabuś, pilnowało go dwóch zaufanych  pracowników.
- Znaleźliśmy przy nim sakiewkę ze złotem, powiedział jeden z nich, ale chyba jeszcze czegoś szukali, bo cała izba jest przewrócona do góry nogami. – Nie spodziewaliśmy się, że ktoś zechce się włamać tutaj, na szczęście pies nas zaalarmował. Niestety jeden zdołał uciec, powiedział zakłopotany, nie wiedząc jak zareaguje pan, że nie dopilnowali wszystkiego.
Wiktor przyjrzał się rabusiowi, chyba już go gdzieś widziałem, tylko gdzie?
- Antoni, sprawdź, czy jeszcze coś zginęło – polecił Wiktor, zaś pracownikowi nakazał wezwać policję.
- Kim jesteś i czego tu szukałeś? – zwrócił się do złodzieja, który siedział ze spuszczoną głową. Miał poszarpane spodnie, widać było, że pies wziął sobie do serca pilnowanie domu. Ten jednak milczał.
Antoni rozejrzał się po izbie
- Niczego więcej nie miałem, tylko to złoto.
Popatrzył znacząco na Wiktora, nigdy nie uchodził za zamożnego, nie szukali więc pieniędzy, czyżby ktoś wiedział o dokumentach, które posiadał? Dobrze, że już wcześniej je oddał, drugi rabuś nie mógł się więc niczego dowiedzieć.
- Wiem kim on jest rzekł Daniel do ojca, zgłosił się do nas, gdy szukaliśmy pracowników do remontu zamku. Nie miał referencji, za to złą opinię dlatego go nie przyjąłeś. Był zamieszany w kradzieże i włamania, policja na pewno ma jego kartotekę.

Wkrótce przyjechał radiowóz. Policjanci dokładnie obejrzeli izbę i spisali zeznania świadków. Opryszek był zdenerwowany i przestraszony jednak milczał uparcie.
- Znamy tego ptaszka - zażartował policjant – ma na koncie sporo wyroków, wyśpiewa wszystko by ratować skórę. - Na pewno noc w areszcie go zmiękczy i wyda wspólnika.
Rano proszę przyjechać na komendę, polecił policjant.
Wszyscy byli przejęci włamaniem, tylko dzieci smacznie spały, Antonii tę noc spędził w pokoju gościnnym, za późno było na porządki. Zmęczenie całego dnia dało znać o sobie i mimo zdenerwowania zasnął szybko. Pozostali do późna rozmawiali o wydarzeniach wieczoru, w końcu udali się na spoczynek, może rano dowiedzą się kim był drugi rabuś? 
Śniadanie zjedli w pośpiechu po czym Wiktor i Daniel udali się na posterunek, tam poproszono ich do gabinetu komisarza. Był on dobrym znajomym Wiktora toteż przywitali się serdecznie.
- Czy już wiadomo coś w sprawie? – zaczął od przejęty Wiktor.
Komisarz wydawał się zakłopotany
- Usiądźcie proszę - wskazał im krzesła – niestety nie mam dobrych wieści. Przesłuchiwano wczoraj włamywacza, jednak odmówił wyjaśnień. To do niego nie podobne, nie raz „gościł” w celi i wyglądało, że zdradziłby własną matkę, gdyby mu się to opłacało. Odniosłem wrażenie, że boi się czegoś.
- Niestety od niego niczego się już nie dowiemy… rano znaleziono go martwego – powiedział komisarz, prowadzimy dochodzenie w tej sprawie. W tej chwili nie mogę powiedzieć nic więcej.
Daniel i Wiktor popatrzyli po sobie.
- Co to może oznaczać? Co kryje się za tym włamaniem?


"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia." Jonathan Carroll. 

http://ecolacom.pl.tl/sig.png     

Offline

 

#30 2009-03-01 13:46:36

 krecik

.

Skąd: Czeska Lipa
Zarejestrowany: 2008-11-27
Posty: 1645
Punktów :   

Re: OPOWIADAŃ CD.

Wiktor z Danielem po powrocie z komisariatu, zastali domowników czekających z niecierpliwością na wiadomości. Wiktor poprosił całą rodzinę do salonu - rzekł - moi kochani mamy dla was wiadomość, która was zdziwi, ten włamywacz nie chciał złożyć wyjaśnień i już się nie dowiemy od niego niczego, dziś rano znaleziono go martwego w celi. Wszyscy byli poruszeni, tego się nie spodziewali.


http://krecik22.pl.tl/sig.png

Offline

 
Forum PoWieF - Pogaduchy Wiersze Fraszki. Dziękujemy za wizytę. Jeśli się spodobało - zapraszamy ponownie :)

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.wjazdnaforum.pun.pl www.radzikowskiego100.pun.pl www.3elegnica.pun.pl www.cshajtownia.pun.pl www.6600.pun.pl