Czat
Drogi komputerowy czytelniku,
dziś posurfować chcę w temacie
internetowych flircików i afer,
powstałych z klikania na czacie.
Byli raz sobie: chłopiec niemłody
i młoda, przepiękna dziewica,
co spotykali się na czacie,
nocami przy blasku księżyca.
Ona miłosne mu słała ikonki,
on kwiatki jej w bitów wiązankach,
tak się kochankiem stał tej dziewczyny,
a ona jego kochanką.
W pieszczotach tonęły im monitory,
aż procesory zaczęły wzdychać,
on trzymał ją online za myszkę
a ona go za joysticka.
Żyliby pewnie długo i szczęśliwie,
lecz mąż jej, szalony z zazdrości,
odłączył modem od komputera
i taki był koniec miłości.
znalezione
Offline
świtezianka sł. maciek froński
znany nam chłopiec piękny i młody
hańbą okrywa swe lico:
gapi się w sine świteziu wody,
zamiast się zająć dziewicą.
ona mu z kosza daje maliny,
on jej jagody zaś z dzbanka,
lecz nie dostrzega pragnień dziewczyny,
która już dosyć ma wianka.
idą przez lasek, ona do ucha
szepcze mu: "poczuj się młody!"
on jej sugestii wcale nie słucha
podziwia piękno przyrody.
dziewczę, bynajmniej nie zniechęcone,
ramiączkom spadać pozwala,
lecz on w przeciwną spogląda stronę:
"spójrz, jak dziś srebrzy się fala!"
"jaka tam fala, tu patrz, idioto,
gdzie pierś faluje zmysłowo!"
tak rzecze ona; on nie dba o to:
gapi się w księżyc nad głową.
"och" - wzdycha dziewczę - "próżne zaloty
przy tym najgłupszym ze stworzeń!
już chyba prędzej utraty cnoty
doczekam żyjąc w klasztorze!"
morał tej pieśni zaraz przedstawię,
wy kupicie go w ciemno...
jeśli dziewico stracić chcesz wianek...
po prostu umów się ze mną!
Offline
Chciałbym - Antoni Lange
Chciałbym być świeżym porannym tchnieniem
Wietrzyka,
Co twoje piersi wiosny pragnieniem
Przenika.
Chciałbym być słońcem, co cię ogrzewa,
W szat bieli.
Chciałbym być taką, co cię oblewa
W kąpieli.
Chciałbym tą cząstką wybraną zostać
Przestworza,
Które obleka białą twą postać
Jak zorza.
Chciałbym być okiem twym - i uśmiechem
Twym smętnym;
Falą twych włosów - piersi oddechem,
Krwi tętnem.
Chciałbym być dumań twych marzycielskich
Przedziwem.
Uczuć twych żarem - piersi twych sielskich
Ogniwem.
Chciałbym się cała mą przeobłoczyć
Osobą
W tobie - i z tobą byt mój zjednoczyć:
Być tobą!
Offline
Czemu! Wiktor Gomulicki
Czemu Bóg ci dał
Uśmiech tak uroczy,
Tak anielską twarz,
Tak szatańskie oczy?
Czemu Bóg ci dał,
Powiedz, moja luba,
Tygrysicy krew,
A ciało cheruba?
Jak diamentu blask,
Mienisz się zdradziecko,
Namiętnością - czart,
Marzeniami - dziecko.
Coraz inny strój
Zdobi czoło twoje:
Dzisiaj lilii kwiat,
Jutro bluszczu zwoje.
Kiedy srebrny zmrok
Na komnatę pada,
Smętnie chylisz skroń,
Zadumana, blada;
Kiedy płynie pieśń
Na powietrza fali,
Jak bachantka drżysz
I wzrok ci się pali.
Czasem kryjesz pierś
Nieczułości zbroją,
I kaskadą łez
Twarz zalewasz moją;
Czasem z cudnych ust
Dajesz pić słodycze -
Na przemiany: czart
Albo Beatrycze.
I piekło, i raj
W tobie się jednoczy.
Czemuż Bóg ci dał
Tak szatańskie oczy?
Czemu Bóg ci dał,
Powiedz, moja luba,
Tygrysicy krew,
A ciało cheruba?
Offline
"Słowa proste " – Brzechwa
Moje serce pełne ciemnych zawiłości
Zapragnęło odpoczynku i miłości,
Zapragnęło słów zwyczajnych, sercu miłych,
Rymów prostych, nie wymyślnych, nie zawiłych.
Jest na świecie tyle ładnych smutnych dziewcząt,
Co oczami stęsknionymi patrzą zewsząd -
Może wezmę sobie jedną i ukoję
Dwa samotne popołudnia: jej i moje.
Powiem tylko: "To jest nasze popołudnie."
Ona tuląc się odpowie: "Ach, jak cudnie!"
Oto słowa takie proste, nie zawiłe,
Sam je sobie właśnie dzisiaj wymyśliłem.
Offline
SZKODA Adam Asnyk czerwiec 1868r.
Szkoda kwiatów, które więdną
W ustroni,
I nikt nie zna ich barw świeżych
I woni.
Szkoda pereł, które leżą
W mórz toni;
Szkoda uczuć, które młodość
Roztrwoni.
Szkoda marzeń, co się w ciemność
Rozproszą,
Szkoda ofiar, które nie są
Rozkoszą;
Szkoda pragnień, co nie mogą
Wybuchać,
Szkoda piosnek, których nie ma
Kto słuchać.
Szkoda męstwa, gdy nie przyjdzie
Do starcia,
I serc szkoda, co nie mają
Oparcia.
Offline
Na początku
Na początku nic nie było,
Tylko przestrzeń ciemna, pusta;
Wtem jej czarne błysły oczy
I różowe, świeże usta.
Od jej spojrzeń, od rumieńca
Zajaśniała świateł zorza,
A gdy pierwsze rzekła słowo,
Ziemia wyszła z głębi morza.
Gdy przebiegła ziemię wzrokiem,
Śląc jej uśmiech, rój skrzydlaty
Wzleciał ptaków i motyli,
A spod ziemi wyszły kwiaty.
Lecz nie istniał jeszcze człowiek,
Tylko martwa gliny bryła;
Aż nareszcie swym płomiennym
Pocałunkiem - mnie stworzyła.
I zbudziłem się do życia
W cudowności jasnym kraju,
Lecz mnie również, tak jak innych,
Wypędzono z tego raju.
Adam Asnyk
Offline
Bez tytułu Tadeusz Miciński
Kiedy Cię moje oplotą sny --
jak białe róże --
nie bój się kochać -- ja -- i ty
w nieba lazurze.
Ziemia, jak echo minionych dni,
grające w borze,
a nasze duchy wśród martwych pni
wieszają zorze.
Serce mi splatasz koroną gwiazd,
hymnem warkoczy --
pode mną góry, wieżyce miast --
nade mną -- oczy.
Dziwnie się srebrzysz, aniele mój,
w tęczowym piórze --
fontanny szemrzą, gwiazd iskrzy rój --
wonieją róże...
Offline
Erotyk Julian Tuwim
Już się o grzechy noce proszą,
Już z wiosny znów jak z bólu krzyczę,
Nieubłaganą mnie rozkoszą
Zakuj w ramiona ratownicze!
A jeśli zacznę się na nowo
Wyrywać zbuntowanym ciałem,
Powiedz mi wreszcie pierwsze słowo,
Którego nigdy nie słyszałem.
Bo znów pogański samum wieje
W pędach, zawrotach, burzach, blaskach!
Pamiętaj: kiedy znów zdziczeję,
Odrzyj mnie z wichrów i ugłaskaj!
Offline
Romanza - Jan Brzechwa
Śpiewam tobie romanzę, bo kocham, bo muszę,
I śpiewając w rozpaczy pogrążam mą duszę.
Czy pamiętasz dziewczynę, co w gaju sosnowym
Do swej piersi spłoszonej tuliła mą głowę?
Powiał wicher i obłok zamienił się w chmurę,
Piołun oczy zasypał i gaj stał się murem.
Odtąd chodzę po ziemi w straszliwej zadumie,
Że cię zdobyć nie mogę i zabić nie umiem,
I omdlewam, i śpiewam szaloną romanzę
Tobie - chłodnej, niedobrej, dalekiej kochance,
I miłością cię straszę, i zbrodnią cię kuszę,
I w rozpaczy pogrążam pogańską mą duszę.
Offline
[Romans] Bolesław Leśmian
Romans śpiewam, bo śpiewam! Bo jestem śpiewakiem!
Ona była żebraczką, a on żebrakiem.
Pokochali się nagle na rogu ulicy
I nie było uboższej w mieście tajemnicy...
Nastała noc majowa, gwiaździście wesoła,
Siedli - ramię z ramieniem - na stopniach kościoła.
Ona mu podawała z wyrazem skupienia
To usta do pieszczoty, to - chleb do gryzienia.
I tak śniąc, przegryzali pod majowym niebem
Na przemian chleb - pieszczotą, a pieszczotę - chlebem
Dwa głody sycili pod opieką wiosny:
Jeden głód - ten żebraczy, a drugi - miłosny.
Poeta, co ich widział, zgadł, jak żyć trzeba?
Ma dwa głody, lecz brak mu - dziewczyny i chleba.
Offline
NIE MA JEJ Faleński Felicjan
Kiedy o cichej wieczornej godzinie
Zimowy dzionek w skąpych blaskach ginie
I coraz smutniej mierzchnące z daleka
W zmrok się perłowy niebo przyobleka;
Kiedy od dziwnej całunowej bieli
Ni co odbłyśnie, ni cieniem odstrzeli,
Że wszystko równe niby gładka szyba;
Kiedy tak martwo, że jedynie chyba
Ptak, z smutnym krzykiem ulatując z drzewa,
Iskrzące szrony w śnieżny pył rozwiewa;
O cichej porze, gdy spóźnioną dobą,
Gościnnej strzechy nie widząc przed sobą,
Wędrowiec z zimna drży i strachem bladnie;
Kiedy w komnacie, gdzie po zmierzchłej ścianie
Cienie z światłami płyną przerywanie
Podobne widmom, zasiadłszy gromadnie,
Rodzinne koło kominek otoczy,
A on przyjaźnie i coraz ochoczej
Trzeszczące iskry snopami rozpryska:
U domowego, cichego ogniska
Kogóż tam braknie? czyjejż próżno dłoni
Dłoń roztargniona szuka wkoło siebie?
Za kim stęskniona myśl na próżno goni?
Za kim z nałogu czy w serca potrzebie
Ku drzwiom bez końca zwracają się oczy,
Że zda się tylko patrzeć, jak u proga
Z uśmiechem nieba, postawy uroczej,
Stanie osoba wszystkim równo droga.
Tak długo dała czekać... Toż jeżeli
Wejdzie, to z nagła wśród tej smutnej rzeszy
Pewnie każdemu równie się ucieszy
I wszystkich równo sobą rozweseli.
I cóż? Bo oto - nie ma jej na zawsze..
Dokąd odeszła, tam już i zostanie...
Ani ją płacze wypłaczą najłzawsze,
Ni najgorętsze wymodli błaganie,
Ni żal wyboli, ni przyzwie tęsknota!
Nie ma jej, nie ma!... Mój Boże! toż przecie
Ma wiosna kwiat swój i swą wiosnę kwiecie.
Ma świat swe ciepło i promień ze złota,
Wprzód nim wiatr zimny zwiędły liść rozmiotą.
Tak młoda! Niby przez wschodnie niebiosa
Przemknął się senno obłok z mglistych tkanek.
Była i już jej nie ma. Był poranek
I łzami zaszedł, choć te łzy - to rosa.
Szkoda jej! Była pobożną. Bywało,
Wśród modłów, strzeż się spojrzeć na nią śmiało:
Zda się - promieńmi złoci się jej szata,
Zda się - niebiesko lśni jej wkoło skroni,
Zda się - że wtedy ona w niebo wzlata
Albo też niebo przychyla się do niej.
Szkoda jej! Była dobrą. Jeśli kiedy,
To przed nią nędzy nie ukryć się w tłumie.
Każdej łzy skrytej lub milczącej biedy
Ona dopatrzy lub się dorozumie.
Świeże jej usta sercem przemawiały,
Z nieba był pieniądz, gdy z jej ręki białej.
Nie była piękną, jednak z jej spojrzenia
Patrzało niebo; z jasnymi jej sploty
Lubił się pieścić słońca promień złoty,
Z świeżych ust kwiatów ulatały tchnienia,
A tak umiały uśmiechać się błogo
I głos ich słodki gdybyście słyszeli,
Zdałoby wam się, że tylko anieli
Tak się uśmiechać i przemawiać mogą.
I był duch młody wśród młodego ciała:
Lubiła kwiaty, taniec, pieśń, kochała
Wszystko, co piękne. Rzekłbyś, rajskie kwiecie
Na ziemi się przyjęło. Rzekłbyś śmiało:
Że jej lub wiecznie młodą być przystało,
Lub swej młodości nie przeżyć na świecie.
Widzę ją. Młoda, całym sercem młoda,
W białej sukience, z przepaską błękitną,
Usta jej kwitną i lica jej kwitną,
Niebo w jej oczach, na czole pogoda.
Jednak umarła, bo było potrzeba,
By nowy anioł zrodził się dla nieba...
Kiedy, zdmuchując zimowe zamieci,
Na wschodnich wiatrach jaskółka przyleci,
Aż w śnieżnych szronu pieluchach, co rana,
Wyczekiwana, dziwnie wytęskniana
Wiosna skowronka śpiewem kwilić pocznie,
Kiedy kukułki wędrowne wyrocznie,
Kiedy bocianów błędnych gwarne rzesze
Padną w bór głuchy, osiędą na strzesze,
Gdy poprzez deszcze przelotne radośnie
Świat, przez łzy niby, uśmiechnie się wiośnie,
Gdy kwiat odkwitnie, zmarły krzew odrośnie,
Iż, zda się, majem szlak sobie wyściela
Ciepły dzień Pański, promienna niedziela,
Że, choćby było najstarzej, najchłodniej,
Chłód się rozchucha, starość się rozmłodni,
Może ty, dziewczę, w mogile twej, może
Westchniesz z tęsknoty, może wtedy tobie
Raz pierwszy twardym wyda się twe łoże
I po raz pierwszy zimno w twoim grobie.
Tylko że za nic świat ci nasz. Bo oto
Pomiędzy niebem i ziemską tęsknotą
Przez żwiry z świateł mleczna struga płynie,
A kto ją przebrnął, ten nic nie zazdrości...
Bo wieczna wiosna w krainie młodości
I wieczna młodość w promieni krainie.
Więc żegnaj, dziewczę, żegnaj w czas daleki!
Jeśliś na drugim brzegu bożej rzeki,
Jeśliś tam wiecznie swobodna i młoda,
To może ciebie i niewielka szkoda.
Ostatnio edytowany przez Saga (2011-02-21 23:29:49)
Offline
PANNA MŁODA Faleński Felicjan
Płakała, gdyśmy klękli u ołtarza,
Płakała, kiedyśmy wsiali,
Płakała także, co się rzadko zdarza,
Tańcując w weselnej sali.
- Powiedz mi, luba, w czym twych łez przyczyna?
Czy żal ci, żeś jest już moją?
Czy chmurna przyszłość trwożyć cię poczyna?
O! niech się łzy twe ukoją.
Jam ten, co wprzódy, ten sam, na tak długo,
Jak długa wieczność jest cała.
Jam twój, jam wiecznym woli twojej sługą,
Czyś mi już wierzyć przestała?
Jam tak szczęśliwy! Snadź podobnej doli
Na mnie jednego za wiele,
Bom wesół w duszy, a serce mię boli
Od łez twych, biedny aniele!
Wszak marzyliśmy, wśród wonnej zieleni,
W chatce gdzieś z dala żyć sami -
Dziś myśmy słodkim węzłem połączeni,
A ty oblewasz go łzami!
Luba! ja kocham, jak już nikt nie kocha -
Skiń, a dla ciebie ja zginę -
Jeśli ci w sercu litości choć trocha,
Powiedz mi łez twych przyczynę.
Powiedz, przez Boga, bo w głowę zachodzę,
Trzy nocy z rzędu nie zasnę... -
- Luby! sznurówka uciska mię srodze
I mam trzewiki za ciasne. -
Ostatnio edytowany przez House (2011-02-21 23:38:51)
Offline
*** (Biada tym ustom, które miłość kłamią) Górski Maria Konstanty
Biada tym ustom, które miłość kłamią,
Bo kiedy przyjdzie, wiosenna i nowa,
I wargi młode pocznie żądzą palić,
Nieskalanego nie odnajdą słowa,
które się prosić umiało i żalić
I więdnąc będą czuć, że choć wre łono,
Już od nich inne wargi nie zapłoną,
Że niekłamaną boleść tylko splamią -
Nieszczęsne usta, które miłość kłamią.
Biada tym oczom, co na rozkaz płaczą,
Bo kiedy przyjdzie ból, co mózgi trawi,
I może z piersi młodość wyssać z cicha,
Kamienna żałość, gdzie tylko płacz zbawi,
To łez kłamliwych krynica wysycha.
Jak u szaleńców, suche i ogromne,
W śmierć zapatrzone, dawno snu niepomne,
Świecą się głuchym strachem i rozpaczą -
Przeklęte oczy, co na rozkaz płaczą.
Ostatnio edytowany przez Saga (2011-02-22 21:15:19)
Offline